czwartek, 13 lipca 2017

Wokół huśtawki, czyli metamorfoza salonu

Wokół huśtawki...
...było dużo zamieszania gdy prawie 10 lat temu wprowadziliśmy się do tego mieszkania. Kupiliśmy lokum z drugiej ręki, więc było już wykończone przez poprzednich właścicieli. Po przeprowadzce zapragnęliśmy huśtawki. Uwielbiamy bujanie, tj. ja i dzieci moglibyśmy robić to godzinami. Niestety jak tylko odpakowaliśmy huśtawkę mąż oznajmił, że tu jej się powiesić nie da - wszędzie są płyty kartonowo-gipsowe, nawet na sufitach, lepiej więc nie ryzykować i nie wieszać nic zbyt ciężkiego. I tak żyliśmy, smutni, bez nadziei na lepsze jutro :)
Ostatnio jednak cały czas myślałam o huśtawce, a to za sprawą mody, która zaistniała - kto tylko może wiesza ją sobie w domu. I tak patrzyłam na zdjęcia mieszkań w pismach, na blogach czy instagramie, i zazdrościłam ludziom, którzy mogą czerpać radość z bujania we własnym domu. W końcu, że nie wytrzymałam i kupiłam sobie nową huśtawkę (starej już dawno się pozbyliśmy). Tym razem podeszłam męża inaczej, dałam mu swoje rozwiązanie na powieszenie nowego mebla. Mój pomysł nie przypadł mu do gustu, ale zaczął kombinować jakby tu sprawić mi tę radość i powiesić huśtawkę. I wiecie co? Wymyślił! W końcu ją mam!


Cudownie móc bujać się po przyjściu z pracy do domu. Ta bujawka (wiem, wiem nie ma takiego słowa) to kolejny element metamorfozy salonu, która trwa i trwa. Coś tam już zrobiliśmy.... Więc dziś mogę już wam pokazać co nieco. Zobaczcie to z perspektywy huśtawki.


 Co się zmieniło? Przede wszystkim kolor ścian. Był beżowy, a jest biały. Salon stał się dużo jaśniejszy, a biel jest dobrym tłem dla grafik i zdjęć. Białe są też meble, przynajmniej większość z nich.
Zbudowaliśmy nową ścianę z drewnianej boazerii, która częściowo oddziela salon od kuchni. Jednak dzięki tej ścianie mogłam przesunąć narożnik do samej granicy tych dwóch pomieszczeń (nowy, bo stary się do niczego nie nadawał, a w dodatku miał szezlong z drugiej strony i zastawiał wejście na balkon). Wyglądało to tak.


Tak bardzo była odsunięta od ściany. Przez to zajmowała bardzo dużo miejsca na samym środku salonu.



Teraz wygląda tak.


Przed nim jest mnóstwo przestrzeni. Starczy jej na duży stolik i swobodne przejście do drzwi balkonowych.


Bardzo zmienił się też kąt, który pokazywałam wam w zeszłym poście.


Kiedyś wyglądał tak.


Książki częściowo upchnęłam do komody w sypialni, cześć stoi w kąciku czytelniczym i w "kominku", ale to historia na oddzielny post.
To tylko namiastka metamorfozy, ale mam nadzieję, że niedługo będę mogła pokazać wam całość.

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...