wtorek, 17 marca 2020

Bajka o skrzacie Dzwoneczku

Lubicie bajki? Kto ich nie lubi. 
Ja często snuję sobie w głowie opowieści podczas rysowania. Niektóre z nich spisuję. Tak było z historią o pewnym skrzacie. Rysowałam i jednocześnie w głowie wymyślałam o nim opowieść. Nie jestem jednak przekonana czy to bajka, może usłyszałam ją dawno, dawno temu, a teraz mi się po prostu przypomniała?
Ale zanim do tej opowieści przejdę, opowiem trochę inną. Jedna z blogerek, bardzo utalentowana dziewczyna zaproponowała mi, że coś dla mnie zrobi. A tworzy ona niesamowite dzieła z filcu. Bardzo się ucieszyłam i poprosiłam, by był to wymyślony przeze mnie skrzat. I wiecie co? Zrobiła mi go!


Oto skrzat Dzwoneczek, a jego twórczynią jest Małgosia z pracowni Mini Filcuś.
Małgosiu, bardzo, bardzo Ci dziękuję!
Małgosia miała trudne zadanie, bo dostała ode mnie tylko oto taki rysunek.


Musiała więc mocno wysilić wyobraźnię, by stworzyć tak bogatą w detale postać.




A teraz uwaga! To zdjęcie narusza mocno prywatność mojego skrzata, ale musiałam Wam to pokazać! To się nazywa dbałość o każdy szczegół. :)


Ja jestem zachwycona, a Wy?


Jeśli podoba Wam się skrzat i jesteście ciekawi, dlaczego nazywa się Dzwoneczek, przeczytajcie jego historię.


Dzwoneczek


Mały brzdąc, kilkuletni skrzat uwielbiał chodzić po świecie, słuchając śpiewu ptaków i obserwując ich igraszki. Pewnego dnia, gdy siedział cichuteńko w wysokim zbożu i patrzył jak mazurki wyjadają ziarna, które rozsypały się na polnej drodze, na jego oczach rozegrała się straszna scena: ogromny kocur wyskoczył nie wiadomo skąd i złapał w pysk najmniejszego z ptaszków. Skrzat poderwał się na równe nogi i krzyknął tak głośno, że kocur z wrażenia wypuścił malca. Ten nie czekając długo odfrunął, a kot czmychnął w stronę wsi. Wydarzenie wstrząsnęło małym skrzatem tak bardzo, że z płaczem pobiegł do domu. Na progu złapała go babcia. „Co się stało?” – zapytała. Mały skrzat opowiedział babci całą historię. „Cóż” – westchnęła. „Widzisz synku, tak ten świat jest urządzony, że niektóre zwierzęta polują i jedzą inne”. „Niemożliwe!!!” buntował się malec. „Jak można jeść tak cudne i uzdolnione stworzenia?!” Babcia przytuliła skrzata i wytłumaczyła mu, że gdyby koty, kuny i inne drapieżniki nie jadły ptaków z pewnością same pomarłyby z głodu, zwłaszcza zimą, gdy nie ma ziół, owoców czy grzybów.
Maluch nie mógł się jednak z tym pogodzić. Długo myślał jakby tu uratować ptaszki. Pewnego dnia znalazł na strychu mały dzwoneczek, schował go do kieszeni i wyszedł na spacer. Oczywiście odwiedził wszystkie te miejsca, w których najczęściej bywają ptaki. Gdy tylko widział, że zbliża się niebezpieczeństwo mocno potrząsał dzwoneczkiem, którego dźwięk płoszył wszystkie skrzydlate stworzenia. Robił to codziennie.
W końcu mały skrzat dorósł i dostał swoją pierwszą czapkę. Była czerwona, od razu ją polubił i naciągnął na głowę. Pomyślał, że od tej pory nie musi już nosić dzwoneczka w kieszeni – po prostu przyszyje go sobie do czapki. Tak też zrobił. Jak spacerował, jego czapka delikatnie dzwoniła, a gdy chciał przestraszyć ptaki, by je chronić przed niebezpieczeństwem, mocno potrząsał głową lub wysoko podskakiwał, by czapka głośno dzwoniła. Zaczęto na niego wołać Dzwoneczek.
I tak Dzwoneczek, teraz już sędziwy skrzat, stał się obrońcą ptaków, które jednak przez dźwięk jego czapki uciekają, kiedy tylko się zbliża. Dlatego czasem, gdy poczuje się samotny, idzie do lasu, siada na korzeniu i zdejmuje czapkę. Wówczas wszystkie ptaki zlatują się, by mu podziękować za opiekę. Fruwają wokół niego i śpiewają najpiękniej jak potrafią.


 Zachęcam Was też byście obejrzeli inne prace Małgosi oraz scenerię, którą stworzyła dla Dzwoneczka w swoim ogrodzie. Jej sesja zdjęciowa z nim jest iście bajkowa, naprawdę niesamowita! Więc wskakujcie TU


Pozdrawiam,
Edyta


niedziela, 8 marca 2020

Ogrodowy planner


W zeszłym roku udało nam się naprawdę dużo zrobić w ogrodzie. Powstało kilka rabat kwiatowych, główna ścieżka, grządka z warzywami. Posadziliśmy też kilka krzewów. Szczegółowe podsumowanie ubiegłego sezonu możecie przeczytać TUTAJ.
Teraz cieszę się rezultatem tamtych działań. Dzięki temu, że posadziłam wiosenne cebule i rośliny w ubiegłym roku, teraz cieszę się kwiatami, choć jeszcze trwa zima.

 





Mam jednak poczucie, że gdybym lepiej zaplanowała moje działania, udałoby nam się zrobić jeszcze więcej.
Dlatego w tym roku postanowiłam założyć planner, a zarazem dziennik, w którym mogłabym prowadzić ogrodnicze zapiski.
Jak na zamówienie dostałam prezent od redakcji magazynu Gardeners' World Edycja Polska i portalu zielonyogrodek.pl. Ślicznie wydany kalendarz oraz nasiona. Dziękuję!


Główne zadania na ten rok zapisałam na pierwszej stronie. Nawet je zilustrowałam. ;)



Po pierwsze powstaną ścieżki (zaczęliśmy już je robić). 
Po drugie więcej warzywnych grządek. 
Po trzecie oczko wodne (o nim już pisałam TUTAJ).
Po czwarte, odświeżymy łąkę.

Jak kupiliśmy działkę, była ona po części sosnowym zagajnikiem, po części tętniącą życiem łąką. 








 Cudownie było usiąść na niej, słuchać krzątaniny owadów i cudownych koncertów urządzanych co wieczór przez świerszcze.



Kiedy mój tata pierwszy raz nas odwiedził, właśnie łąką i świerszczami najbardziej się zachwycił. Powiedział mi wtedy, żebym uważała, by nie zniszczyć tego krajobrazu budową. Właściwie nie musiał mi tego mówić, to przecież on zaszczepił we mnie tę miłość do dzikiej przyrody, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem, więc jako dorosła myślę bardzo podobnie. Niestety właśnie w części łąkowej powstał dom.



Ekipy budowlane, dostawcy i wykonawcy różnych przyłączy w dużej mierze zniszczyli ten teren. Choć i tak uważali niemal na każdy krzaczek, bo ciągle im zwracałam uwagę. Jak jeden z panów wysiadł z koparki, po skończonej pracy, pierwsze co powiedział to: "Widziała pani? Nie przejechałam ani jednego kwiatka!" :) Niestety zniszczeń nie dało się uniknąć. Zauważyłam, że znaczna cześć owadów się wyniosła. Na szczęście nie uciekła daleko, przeniosła się do ogrodu. Jednak bardzo chciałabym oddać im przynajmniej kawałek przestrzeni, którą tak bezczelnie przywłaszczyliśmy.
Dlatego postanowiłam reanimować łąkę. Posieję na niej te rośliny, które już tam rosły oraz dodam nowe. Z pewnością będą chabry, maki (nasionka dostałam w prezencie, o którym pisałam wcześniej), rumianek, trawy, dzika marchew, kosmos (te nasiona też dostałam) i wyka.
Może kiedyś nasza łąka będzie wyglądała tak:

Fot. pixabay.com/Lee_seonghak
albo tak:
Fot. pixabay
Wyobraźcie sobie jak cudownie byłoby usiąść i posłuchać muzyki granej przez mieszkańców łąki. Tymczasem można posłuchać Urszuli, która tak pięknie o łące śpiewała.





Pozdrawiam, 
Edyta

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...