Pamiętacie jak pisałam, że moje wakacje, zaczęły się pechowo? Od początku było coś nie tak, mieliśmy jechać w lipcu, ale sprawy urzędowe spowodowały, że musieliśmy przełożyć wyjazd na sierpień. Potem zaczęły się problemy z samochodem, którym mieliśmy ruszyć w podróż. W końcu dwa dni przed wyjazdem naprawiono nam auto. Następnego dnia musieliśmy pojechać do pracy i na skrzyżowaniu TIR wjechał nam w tylny zderzak... Na szczęście stłuczka nie była poważna, więc mogliśmy ruszyć w podróż.
Byłam bardzo podekscytowana, bo mieliśmy zwiedzić trzy kraje, to znaczy przejechać więcej, ale zatrzymać się mieliśmy w Czechach, Chorwacji i we Włoszech. Na wyprawę wzięliśmy wszystkie potrzebne sprzęty, łącznie z nowo zakupionym aparatem fotograficznym. Do Czech dotarliśmy bez większych przeszkód (oprócz małego problemu, o którym już pisałam), ale w Austrii nasz samochód zakomunikował, że ma usterkę silnika :(. Na szczęście poradziliśmy sobie z problemem i dojechaliśmy na Chorwację. Tam było cudownie, widoki nieziemskie, więc biegałyśmy z córcią i robiłyśmy zdjęcia. Bardzo lubimy żyjątka mieszkające w Adriatyku, więc jak zobaczyłam tę cudowną rybkę to chciałam ją obstrykać z każdej strony i...
... poślizgnęłam się na skałach, rozbijając mój nowiutki aparat. A rzecz miała miejsce dzień przed wyruszeniem do Włoch.
Tak więc w Triescie zdjęcia robiliśmy telefonem, ale pokażę Wam parę ujęć, jakości wątpliwej :(
Podczas naszej wizyty upał był niemiłosierny, słońce świeciło prosto w ekran telefonu, więc zdjęcia są robione po omacku.
Mimo tych wszystkich nieprzyjemnych przeżyć wakacje uważam za bardzo udane, bo cudownych chwil, było dużo więcej. Samochód jest w naprawie, a aparat, no cóż nadaje się na śmietnik, ale czyż ta rybka nie była tego warta? Nie była, ale przecież całych wakacji mi nie zepsuła :) Na tym kończę moją letnią relację. Za tydzień pokażę już tylko co zrobiłam z przywiezionych muszli, patyków i kamyków.
Oczywiście muszę jeszcze wstawić coś zrobionego przeze mnie, dla wszystkich, którzy dotarli do końca. Pozdrawiam Was serdecznie :)
Koty to temat do którego lubię wracać. Kiedyś mieliśmy cudowną kotkę, która nam zginęła cztery lata temu. Wciąż nam jej bardzo brakuje i co jakiś czas, któremuś z nas wydaje się, że ją widział koło naszego domu. Dziś przytrafiło się to mojej córce, niestety kotka, którą zobaczyła szybko uciekła... My i tak wciąż wierzymy, że nic złego jej się nie przytrafiło, może któregoś dnia...
Byłam bardzo podekscytowana, bo mieliśmy zwiedzić trzy kraje, to znaczy przejechać więcej, ale zatrzymać się mieliśmy w Czechach, Chorwacji i we Włoszech. Na wyprawę wzięliśmy wszystkie potrzebne sprzęty, łącznie z nowo zakupionym aparatem fotograficznym. Do Czech dotarliśmy bez większych przeszkód (oprócz małego problemu, o którym już pisałam), ale w Austrii nasz samochód zakomunikował, że ma usterkę silnika :(. Na szczęście poradziliśmy sobie z problemem i dojechaliśmy na Chorwację. Tam było cudownie, widoki nieziemskie, więc biegałyśmy z córcią i robiłyśmy zdjęcia. Bardzo lubimy żyjątka mieszkające w Adriatyku, więc jak zobaczyłam tę cudowną rybkę to chciałam ją obstrykać z każdej strony i...
... poślizgnęłam się na skałach, rozbijając mój nowiutki aparat. A rzecz miała miejsce dzień przed wyruszeniem do Włoch.
Tak więc w Triescie zdjęcia robiliśmy telefonem, ale pokażę Wam parę ujęć, jakości wątpliwej :(
Mimo tych wszystkich nieprzyjemnych przeżyć wakacje uważam za bardzo udane, bo cudownych chwil, było dużo więcej. Samochód jest w naprawie, a aparat, no cóż nadaje się na śmietnik, ale czyż ta rybka nie była tego warta? Nie była, ale przecież całych wakacji mi nie zepsuła :) Na tym kończę moją letnią relację. Za tydzień pokażę już tylko co zrobiłam z przywiezionych muszli, patyków i kamyków.
Oczywiście muszę jeszcze wstawić coś zrobionego przeze mnie, dla wszystkich, którzy dotarli do końca. Pozdrawiam Was serdecznie :)
Koty to temat do którego lubię wracać. Kiedyś mieliśmy cudowną kotkę, która nam zginęła cztery lata temu. Wciąż nam jej bardzo brakuje i co jakiś czas, któremuś z nas wydaje się, że ją widział koło naszego domu. Dziś przytrafiło się to mojej córce, niestety kotka, którą zobaczyła szybko uciekła... My i tak wciąż wierzymy, że nic złego jej się nie przytrafiło, może któregoś dnia...
Edyta