Mały dyplomata


Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy w każdej sytuacji wiedzą co powiedzieć. Nie jest wstanie ich zaskoczyć żadne pytanie i potrafią odeprzeć wszystkie słowne ataki. Ja niestety najczęściej plotę co mi ślina na język przyniesie i borykam się później z konsekwencjami własnych słów. Jestem taką mistrzynią w tym względzie, że nie pomogły mi nawet półroczne zajęcia z retoryki i erystyki.
Tym bardziej dziwi mnie fakt, że mój potomek (krew z krwi i kość z kości) już od najmłodszych lat wiedział co powiedzieć i jak wpłynąć na innych. Zawsze muszę się wdawać w dyplomatyczne spory jak tylko chcę mu narzucić swoją wolę (pewnie nie ja jedna mam takie problemy).
Pewnego dnia próbowaliśmy sześciolatka ubrać w jego znienawidzone jeansy. Zdesperowany tata zachęca łobuza:
- Proszę ubierz te spodnie, będziesz ładnie wyglądał!
Malec nie zastanawiając się ani chwili odpowiada
- Tato! Wygląd to nie wszystko!
Innym razem zasiadamy całą rodziną do obiadu. Mały od razu krzyczy, że nie będzie jadł pomidorów, bo ich nie lubi. Zdenerwowana starsza siostra mówi:
- Ty nic nie lubisz!
- Lubię! - krzyczy malec.
- Tak? To wymień warzywa, które lubisz.
Mały chwilę myśli, po czym odpowiada:
- Hmmm… porozmawiajmy o owocach.

No cóż jedni się z tym rodzą, a inni lepiej niech milczą.

Zamiast dużo mówić zrobiłam kilka prezentów dla naszych milusińskich:







Komentarze

Popularne posty