Pokazywanie postów oznaczonych etykietą remont. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą remont. Pokaż wszystkie posty
Projekt - dom na wsi - zakup działki cz. 1

Projekt - dom na wsi - zakup działki cz. 1

Wiem, że wiele osób zaglądających na mojego bloga planuje, buduje lub marzy o budowie domu na wsi. Ja swoje marzenie realizuję, więc postanowiłam podzielić się z Wami doświadczeniem, które już mam. Jeśli będziecie mieli pytania - piszcie w komentarzach. Jeśli macie większe doświadczenie i chcielibyście się nim podzielić, będę wdzięczna jak też napiszecie uwagi w komentarzu. :)

Poszukiwanie działki na wsi

My właściwie wpierw poszukiwaliśmy starego domu. Niestety ograniczał nas budżet i przepisy (nie będąc rolnikiem można kupić dom z działką o maksymalnej powierzchni 5000 m kw., działkę bez domu o maksymalnej powierzchni 3000 m kw). Oczywiście jak wiele przepisów i ten można obejść, a właściwie nie obejść, ale uzyskać pozwolenie od Agencji Rolnej na zakup większego terenu. Raz byliśmy już blisko zakupu pięknego drewnianego domku z działką o pow. 7000 m kw. Już prawie złożyłam dokumenty w AR, gdy doczytałam, że po uzyskaniu zgody muszę przez 5 lat prowadzić na tej ziemi gospodarstwo (co ja wiem o prowadzeniu gospodarstwa?! Może lawendę bym wysiała...) i przez 10 lat nie mogłabym tej działki sprzedać. Zrezygnowaliśmy, bo skąd mogę wiedzieć co będzie za 5, 7, 10 lat... Drugi raz byliśmy bardzo blisko zakupu domu w samym środku lasu. To była śliczna okolica, chyba mam gdzieś zdjęcie.


Niestety tylko takie mogę pokazać, domu nie będę publikować, bo musiałabym mieć pozwolenie właściciela, a z tym nie rozstaliśmy się w przyjaźni, niestety nie dogadaliśmy się co do warunków, a pan się na nas obraził, że zajęliśmy mu tyle cennego czasu ;). W późniejszym rozrachunku byliśmy zadowoleni z rozwoju sytuacji, bo chociaż całym sercem pragnęłam tego domu, to nie byłby dobry wybór - dom był lekko przechylony, drzwi wewnętrzne wypaczone (wszystkie), a dojazd do posesji to leśna droga, zimą często nieprzejezdna.
Nie będę opisywać wszystkich naszych potencjalnych domów, bo poszukiwania trwały kilka lat, więc byłby to bardzo długi post. Napisze tylko dlaczego odrzucaliśmy kolejne - wilgotny teren (woda stała w piwnicy); działka zabudowana wieloma budynkami nadającymi się tylko do rozbiórki (okazuje się, że rozbiórka i utylizacja gruzu, blachy, eternitu jest bardzo droga); wieś pełna ujadających psów (trafiliśmy na dom we wsi, gdzie podczas dwóch godzin oglądania i rozmowy z właścicielem, bardzo miłym człowiekiem, ujadało bez przerwy kilkanaście psów, nie dało się tego znieść, a przecież kocham zwierzęta); bliskość ruchliwej trasy (choć nie było jej widać, słychać było ciągły szum i przejeżdżające tiry); dom z pozoru w dobrym stanie, ale po dokładnym obejrzeniu widać było pęknięcia ścian, a w dechach ślady szkodników. 
Skracając - po długich poszukiwaniach idealnego domu, mąż stwierdził, że zakup starej chałupy może być zbyt ryzykowny, bo nie wiadomo co się w nim kryje i czy w konsekwencji renowacja nie będzie droższa od budowy nowego domu, a przypomnę, że budżet mieliśmy bardzo skromny. Wówczas zaczęłam szukać działki.

Gdzie szukać nieruchomości na sprzedaż?

Podobnie jak wcześniej domu, działkę szukałam w internecie. Niestety nie mieliśmy ściśle określonej okolicy - wiedzieliśmy, że ma być w odległości około 150 km od miasta, w którym mieszkamy. Kierunek jednak nie został przez nas wyznaczony. Trudno więc byłoby jeździć od wsi do wsi z pytaniem czy jest w okolicy działka na sprzedaż (choć wiem z doświadczeń znajomych, że w ten sposób można tanio kupić nie tylko działkę, ale i dom). My jednak tej opcji nie wybraliśmy. Za to siedziałam godzinami na dwóch portalach: morizon.pl i otodom.pl. W wyszukiwarkę na tych stronach wpisywałam nazwę naszego miasta, odległość 150 km, a później wyniki sortowałam od najtańszych. Przy oglądaniu  korzystaliśmy z pomocy agencji nieruchomości, bo to one najczęściej dają ogłoszenia w internecie. I tu porada - zanim umówicie się z agentem zapytajcie o prowizję i poproście o przesłanie mailem umowy. Ceny agencji są bardzo różne - od 0 zł (prowizję płaci tylko sprzedający) do 2-3 % wartości nieruchomości. W przypadku tanich działek zdarza się, że trzeba zapłacić określoną kwotę. Jedna z agencji za dom o wartości 70 000 zł zażyczyła sobie prowizji w wysokości 4000 zł. Jeśli więc znajdziecie wymarzoną nieruchomość, a okaże się, że agencja daje kiepskie warunki, spróbujcie w google znaleźć ten dom czy działkę - często zdarza się, że tę samą ofertę ma kilka agencji, a nawet, że na darmowych portalach ogłasza się sam sprzedający. 

Zanim kupisz dom określ swoje potrzeby i możliwości

Właściwie o tym powinnam napisać na samym początku - zanim zaczniecie szukanie określcie swoje potrzeby. Dobrze je przedyskutujcie, a nawet spiszcie na kartce. My od początku mieliśmy je ściśle określone - dom (najlepiej stary), w kolonii (nie w centrum wsi), z dala od sąsiadów, nie chcieliśmy dachu z eternitu, idealnie gdyby na działce była studnia lub wodociąg, sama działka minimum 2000 metrów. W najbliższej okolicy musi być dużo lasów (wiecie, że kocham las), bonusem będzie jezioro. Niestety po kilku latach do głosu doszły możliwości - domy w dobrym stanie są za drogie, a zakup rudery może całkowicie zniszczyć budżet, więc w grę wchodzi działka. Nieruchomości oddalone od innych zabudowań nie mają dobrej drogi dojazdowej (musielibyśmy zmienić samochód na terenowy, co podrożyłoby znacznie całą sprawę). Często podczas oglądania domu musieliśmy zostawiać samochód w polu i do działki iść pieszo. Nie pozostało nic innego jak pójść na kompromis. W ostateczności kupiliśmy działkę przy drodze asfaltowej, ale nieruchliwej. Działka znajduje się we wsi o bardzo luźnej zabudowie, więc z jednej strony mamy las, z drugiej pola, a z dwóch pozostałych działki budowlane, ale jeszcze niezabudowane (co oczywiście może się zmienić). Media (wodociąg i prąd) są w działce lub tuż przy niej, dachu z wiadomych powodów nie ma, ani z eternitu, ani z innego materiału :). Za to okolica jest cudowna - to park krajobrazowy, pełen lasów i jezior. :) Działka ma też założoną przez nas wcześniej wielkość - ponad 2000 metrów, choć wśród pól wydaje się bardzo malutka. Oto ona (tu już z garażem i z narysowanym przeze mnie zarysem domu :).



Działkę pokazał nam agent nieruchomości - prowizję miał niewielką, a ponieważ sama działka była bardzo tania (jak się później okazało dużo tańsza niż jej wartość rynkowa), nie ubodła nas prowizja agencji. Fakt, że udało nam się kupić tanio działkę jest dowodem na to, że nawet w internecie można znaleźć dobrą okazję. Trzeba tylko być cierpliwym i tak zdeterminowanym jak ja :). O tym, co było dalej napiszę w kolejnym poście z cyklu "Projekt - dom na wsi". Tymczasem serdecznie pozdrawiam.

Edyta



Metamorfoaza kuchni - malowanie

Metamorfoaza kuchni - malowanie

Chyba nigdy nie skończę tego remontu... Ale jak się głębiej zastanowię, to ja całe życie remontuję. Już jako nastolatka  wciąż coś zmieniałam w moim pokoju - przestawiałam meble, dekoracje, obrazki, a jak udało mi się namówić rodziców, zmieniałam tapetę. W dorosłym życiu mam tak samo - permanentna zmiana.
Coś mi się jednak udało skończyć, a mianowicie pomalowałam meble kuchenne.


Jak wprowadziłam się do tego mieszkania kuchnia (urządzona przez poprzednich właścicieli) wyglądała tak:


Bardzo mi się nie podobała, szczególnie te czerwone płytki, ale było tak wiele innych pilnych wydatków, że z kuchnią żyliśmy, choć jej nie lubiliśmy.
Z czasem jednak pomalowałam płytki, a męża namówiłam, aby postawił ściankę, która częściowo oddziela kuchnię od salonu. Wyglądało to tak:


Wciąż jednak nie podobał mi się kolor szafek. W końcu i je pomalowałam. Marzyły mi się czarne fronty, ale kuchnia ma bardzo małe okno, więc gdyby całe meble były czarne zrobiłoby się zbyt ciemno, więc zdecydowałam się na szafki w dwóch kolorach - czarnym dolne,



a białym górne.



Do malowania szafek wybrałam farbę kredową Autentico® VERSANTE. To dobry wybór - nie musiałam mocno szlifować starej warstwy, łatwo się nakładało farbę. Czarnej wystarczyły dwie, a gdzieniegdzie trzy warstwy, niestety białej aż pięć, ale to dlatego, że prawie ich nie szlifowałam.
 

 Najtrudniejsze było malowania drobnych elementów ozdobnych, do nich wybrałam pędzel.


W sumie trochę się napracowałam (na szczęście pomagali mi syn i mąż) i teraz cieszę się, że mam to już za sobą :)





Marzy mi się jeszcze wymiana blatu i podłogi. Niestety to musi poczekać :(
Do kuchni zawędrowały też krzesła, które w opłakanym stanie kupiłam na allegro, odnowiłam tą samą czarną farbą, o tym czytaliście TU, a teraz dokupiłam do nich poduchy.



 W ogóle poszalałam, i kupiłam też nową deskę :)


I koszyk na zakupy...


I powstał nowy rysunek na ścianę kuchenną, ale o nim następnym razem.
Jeszcze wiele pracy przede mną, ale bardzo się cieszę z jej efektów. Teraz w kuchni pracuje się z przyjemnością, a często w niej przebywamy, bo to przecież czas zapraw. Owoce już czekają :)




Pozdrawiam,
 Edyta

Nowy, wygodny, szeroki parapet

Nowy, wygodny, szeroki parapet

Już od dawna marzyłam o dużym parapecie, na którym zmieściłyby się dekoracje i dwa koty :) Wymiana na nowy trochę mnie przerażała - to dość poważne przedsięwzięcie. Znalazłam nieco inne wyjście. Z sosnowych półek klejonych zrobiłam zabudowę parapetu a przy okazji grzejnika. Wyszło coś takiego:



Zabudowę dociągnęłam do skosu (mieszkam na poddaszu, skosy to  u mnie rzecz naturalna). W ten sposób powstała dodatkowa półka na książki i lampkę.



 No i kotkę. :) Jak tylko uda jej się pozwalać książki.


Zresztą teraz jest tyle miejsca, że zmieszczą się dwa koty.



Nawet jak na parapecie stoją dekoracje, koty mogą swobodnie po nim chodzić.


Lub chować się za firanką.


Co nie było możliwe, gdy parapet wyglądał tak:


Miał wówczas 23 cm głębokości, teraz ma 43! I jak widzieliście zmieści się na nim wiele.
A jak powstawał? Najpierw zrobiliśmy zabudowę z półek. Mąż wyciął je na wymiar parapetu i ściany. Później zamówiłam w Pracowni Retroconcept przednią ramę. Wszystko połączył razem małżonek, a ja pomalowałam.


Koleżanka poradziła mi, żebym na lato zakryła grzejnik. Już kupiłam stosowny materiał. Jak tylko go zamontuję pochwalę się rezultatem.






To rezultat kolejnego projektu dla magazynu Cztery Kąty.


W najnowszym numerze możecie przeczytać jak malowałam tę dekorację i jak zrobiłam wieszaki, na których talerze powiesiłam.


Pozdrawiam, 
Edyta
Copyright © Jabłoniee , Blogger