Biały domek


Obiecałam, że coś o nim napiszę. Niestety sprawy szkolne pochłaniają mi dużo czasu i energii. Czasami załamuje mnie nasze szkolnictwo. Oto przykład: Nauczycielka języka polskiego, klasy drugiej gimnazjum dyktując lektury na bieżący rok szkolny, zatrzymała się przy Molierze. Po krótkim namyśle mówi: „nie podam wam jego imienia, bo w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć jak ono brzmi”.  Zastanawiam się jakim cudem klasa przerobi tę lekturę skoro nauczyciel nie wie, że Molier (Moliere) to pseudonim i raczej nie podaje się przy nim prawdziwego imienia, które i tak niewiele osób zna. Dla ciekawych nazywał się Jean Baptiste Poquelin (przypomniałam sobie za pomocą Wikipedii J).
Wracając do białego domku. Tak to już jest, że każdy z nas ma jakieś marzenie. Ja bardzo, bardzo chciałabym mieć dom na wsi. Nieduży, biały z czerwonym lub ceglastym dachem, ogrodem, psem i kotem (na którego jestem uczulona i nie mogę mieć go w mieszkaniu).  Marzenie to jest tak silne, że mogłabym jeszcze długo tu pisać jak chatka będzie wyglądała, jak ją umebluję, jaki będzie obrus na stole i obrazek nad kominkiem… Właśnie dlatego jak zobaczyłam drewniany domek w sklepie to nie mogłam się oprzeć zakupowi. Długo nie miałam odpowiedniej serwetki, aby domek „umeblować”. Odpowiedni materiał podarowała mi opisywana już, goszcząca mnie osóbka, za co serdecznie dziękuję.  Na serwetce zabrakło tylko małych ubrań, które mogłabym „powiesić” na wieszaczkach.
Teraz domek ten stał się niejako talizmanem, który będzie mi przypominał o moich marzeniach. Tymczasem postanowiłam upiększyć moje teraźniejsze mieszkanie pracami moimi i moich dzieci (mąż nie ma zdolności plastycznych, choć ma inne zaletyJ). 
Zaczęłam od wizytówki na drzwi wejściowe.


Komentarze

Popularne posty