niedziela, 20 sierpnia 2017

Zmiany w salonie - ciag dalszy

Wciąż dopieszczam mój pokój dzienny. Tym razem na ścianie, po obu stronach okna, pojawiły się nowe rysunki.

A było tak:

Uznałam jednak, że trochę jest za czarno, więc narysowałam piórka.


A po drugiej stronie było tak (zdjęcie pewnie pamiętacie z przedostatniego posta):


A jest tak:

I tu chciałam trochę rozweselić ścianę, dodając koloru. Dlaczego nagle zachciało mi się koloru? Otóż dostałam wraz z katalogami farb Śnieżka i Magnat, taki zestaw kredek akwarelowych:


Grzechem byłoby go nie wykorzystać, więc szybko powstały nowe rysunki.


Myślę, że na tym nie konie, bo rysowanie tymi kredkami bardzo mi się spodobało. Gdybym jeszcze tylko miała więcej czasu.....

Pozdrawiam,
Edyta

wtorek, 15 sierpnia 2017

Moje Cztery Kąty - magazyn i dom

Część z Was już pewnie wie, że pracuję w miesięczniku Cztery Kąty. Nigdy nie pisałam jak to się zaczęło. Otóż jakiś czas temu byłam osobą bezrobotną. Niestety w Urzędzie Pracy nie mieli dla mnie propozycji etatu, bo nie miałam odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia (jestem dziennikarzem, a przed okresem bezrobocia pracowałam jako Kierownik Marketingu w firmie informatycznej). Długo trwało szukanie odpowiedniego zajęcia, aż przeczytałam na stronie UP, że mogę ubiegać się o staż w dowolnym miejscu, za który będzie mi płacił Urząd, a nie pracodawca. Wysłałam więc zapytanie do kilku redakcji pism wnętrzarskich, czy przyjęliby mnie na staż. Jako Pierwsza odezwała się do mnie Iwona Kmita - ówczesna Redaktor Naczelna Czterech Kątów.



Bardzo się ucieszyłam, bo to było moje ulubione pismo, które czytałam od lat nastoletnich. Oczywiście nie muszę pisać, że urządzaniem wnętrz interesowałam się od zawsze, a wszelkie przeróbki domowe były moim ulubionym zajęciem. Szybko doszłyśmy z Iwoną do porozumienia i tak zostałam stażystką. Staż szybko minął, wiele się nauczyłam i szczerze polubiłam moje nowe zajęcie, a ponieważ również Iwona była zadowolona z mojej pracy, zostałam w redakcji.  Teraz robię to co lubię. A na dodatek pracuję ze świetnymi ludźmi, którzy właściwie nauczyli mnie wszystkiego. Wkrótce minie pięć lat mojej pracy w CK. Przyszedł więc czas, aby przedstawić się czytelnikom jako blogerka, a ponieważ wprowadziliśmy nowy cykl, właśnie o blogach, nadarzyła się ku temu świetna okazja. Tak oto na łamach Czterech Kątów możecie przeczytać jak doszło do powstania bloga.


Wiecie też, że dla Czterech Kątów wykonuję projekty z cyku "Zrób to sam" i właśnie we wrześniowym numerze możecie jeden z nich zobaczyć. Wspominałam już o nim TU, a dotyczy oplątw.


Wówczas pod postem wywiązała się dyskusja na temat wytrzymałości tych roślin. Nie miałam doświadczenia, bo dopiero je kupiłam, ale po dwóch miesiącach mogę powiedzieć, że potrzebują one trochę troski. W ciepłe, suche dni należy je spryskiwać wodą nawet codziennie. Jak zaczynają podsychać warto je zanurzyć w wodnej kąpieli. Najlepiej czują się w szklanych pojemnikach gdzie panuje mikroklimat, a powietrze tak szybko nie wysycha.
Wcześniej oplątwy trzymałam tak:





Te z korzenia zdjęłam, bo nie miałam gdzie go ustawić, a rośliny trafiły do szklanego ogrodu.


Jedna zamieszkała w muszelce.



Natomiast inna mi uschła, ale to niestety przez moje zapracowanie i brak dostatecznej opieki.
Tak więc polecam te roślinki, ale nie osobom zapracowanym, raczej tym, które lubią częstą pielęgnację i opiekę nad roślinami.

Pozdrawiam,
Edyta

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...