środa, 27 czerwca 2018

DIY - szybka i tania dekoracja ścienna


Kochani, bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim postem, nie myślałam, że pierogi zbudzą aż takie zainteresowanie :) Oczywiście podam Wam przepis, jak tylko znajdę czas na zrobienie tego dania.
A dziś zupełnie z innej beczki. Marzyły mi się białe mandale na czarnym tle. Zupełnie jednak nie miałam ochoty ich malować. To strasznie pracochłonne, a efekt niepewny. Poza tym, znacie mnie, ja wszystko muszę mieć od razu, długie malowanie to nie dla mnie. Wykorzystałam więc starą, ludową metodę tworzenia dekoracji - wycinanki!
To bardzo łatwe, każde dziecko to potrafi. Czy nie wycinaliście śnieżynek na Boże Narodzenie?
Moje mandale wyszły tak:


Praca, wraz z oprawieniem, zajęła mi około półgodziny. A koszty? Dwie kartki z bloku technicznego w kolorze czarnym około 2 zł, dwie kartki papieru do drukarki może 20 gr, no i ramki, moje kosztowały 15 zł sztuka. Jak widzicie wyszło niedrogo dekoracje kosztowały około 34,40 zł, ale tylko dlatego, że ramki są drogie, same mandale to koszt 4,40 zł.
Teraz wiszą w salonie, nad sofą.




Strasznie mi się podobają. Och, jak ja lubię takie szybkie DIY :)

Pozdrawiam,
Edyta


niedziela, 24 czerwca 2018

DIY - pierogi z czereśniami

Znów owocowy post, ale to w końcu czerwiec, więc czereśnie są jak najbardziej na miejscu. Ja za nimi przepadam od dziecka. Moja babcia miała w ogrodzie drzewo czereśniowe - do dziś pamiętam jej genialny kompot z czereśni (oczywiście najlepiej smakował zimą).



Nigdy jednak, ani u babci, ani w domu rodzinnym, nie jadłam pierogów z czereśniami. A ja je zrobiłam. Tylko dlatego, że wracając ze wsi kupiliśmy przy szosie sporą ich ilość. Nie mieliśmy na nie pomysłu, a ponieważ kupiłam też truskawki, postanowiłam zrobić pierogi.
Przepis na ciasto pochodzi od prababci. Nie widziałam, żeby ktoś robił je podobnie - otóż ona robiła je tak, jak kopytka, z ziemniaków, jajka i mąki.


Tak zrobione ciasto jest miękkie, pulchne, ale nieco grubsze od tradycyjnego - jednak mnie smakuje najlepiej. Niestety ze względu na nietolerancję glutenu, moje ciasto różni się od babcinego - ja używam mąki bezglutenowej.

Mimo to pierogi są rewelacyjne, zwłaszcza te z czereśniami. Natchnęły mnie do rysowania.


Miłego wieczoru!
Edyta

niedziela, 17 czerwca 2018

Mała komódka w stylu boho

W ten weekend nie udało mi się wyjechać na wieś, a tęsknotę za nią zagłuszyłam tworzeniem dodatków, które wypełnią mój malutki wiejski domek. Tacę z mandalą widzieliście TU, a do kompletu powstała komódka.

Wszystkie niebieskie i granatowe dodatki wyjadą. Nie wiem tylko jak je tam pomieszczę, bo dopóki nie powstanie właściwy dom, wszystko, łącznie z nami, musi schować się w garażu - letnim domku :)

Plan jest taki by dom, ten docelowy, powstał w przyszłym roku. To będzie drewniana konstrukcja, więc sama budowa zajmie około 3 miesiące. Ale te formalności... Teraz jesteśmy na etapie zbierania dokumentów potrzebnych do pozwolenia na budowę. Całe szczęście, że znaleźliśmy w okolicy naszej wsi wspaniałych ludzi, którzy pomagają nam to wszystko ogarnąć. Tak więc mamy już wykonawcę, geodetę, projektantkę i zarazem kierownika budowy. W miarę sprawie udało nam się też wybrać ciekawy projekt domu. Niestety sprawy przeciągają się w urzędach, tam też wszyscy są bardzo mili (aż byliśmy zaskoczeni), ale i tak wszystko musi poleżeć....
Nie pozostało mi nic innego jak czekać i tworzyć dodatki do przyszłego domu. :)


Pozdrawiam,
 Edyta

wtorek, 12 czerwca 2018

Historia pewnego jabłuszka



Od dwóch lat na balkonie rośnie sobie mała jabłoń 'Balerina'. Do tego roku prawie nie kwitła, więc na owoce liczyć nie mogłam. W tym rogu jabłonka ukwieciła się niesamowicie, aż trudno mi było w to uwierzyć.


Z kwiatów zawiązało się mnóstwo owoców. Niestety bardzo szybko spały. Ja, niedoświadczony ogrodnik, z przerażeniem pobiegłam do koleżanki, która orzekła: - Pewnie jest chora, skoro wszystkie jabłka spadły.
Załamałam się, dwa lata pielęgnacji, chuchania, dmuchania, i już, już pełna nadziei po tak bujnym kwitnieniu, robiłam plany co też zrobię z moich ekologicznie uprawianych jabłuszek, a tu masz ci baba placek (albo raczej go nie ma) - jakieś choróbsko. Jedna rzecz mnie zastanawiała, moja jabłonka wcale nie wyglądała na chorą. Po kwiatach przyszła pora na piękne, zielone liście.

Postanowiłam więc z internetu dowiedzieć się co jest grane. Znalazłam - jabłonie zrzucają zalążki owoców, jeśli jest ich za dużo. Zostawiają tylko tyle, ile są wstanie "wykarmić". Okazało się, że zjawisko jest jak najbardziej naturalne, a jabłoni nic nie dolega. Ale dlaczego zrzuciła wszystkie jabłuszka? Poszłam na balkon, jeszcze raz ją obejrzeć i po wnikliwym szukaniu znalazłam! Jedno, jedyne, najukochańsze jabłuszko :)


Nawet w "Seksmisji" były dwa jabłka, a ja mam jedno, "święte" jabłko ;)
Teraz trzymajcie kciuki, aby pięknie dojrzało. Tymczasem na zachętę narysowałam mu dojrzałe jabłuszka, aby wiedziało, w którym kierunku zmierzać.



Pewnie część z Was się zastanawia - o co tyle szumu, jedno jabłko? Otóż to bardzo ważne dla mnie jabłko, bo po pierwsze, na balkonie nie tak ławo wyhodować taki owoc, po drugie nazwa bloga zobowiązuje, muszą tu być jabłonie(e), no i jabłko, oczywiście ;)

Pozdrawiam, 
Edyta