Życie na wsi - ptaki

Siedzę pogrążona w lekturze magazynu wnętrzarskiego, gdy nagle słyszę wołanie z salonu: "Edyta, Edyta, chodź zobacz, dudek!". Biegnę co sił w nogach, staję jak wryta i patrzę zauroczona przez okno balkonowe.

Dudek


Dudek

Nie ma wątpliwości - taki gość, to KTOŚ! Jest ogromnym sprzymierzeńcem ogrodnika, bo potrafi zjeść bardzo dużego szkodnika, nawet turkucia podjadka. Lubi nisko zarośnięte obszary, więc u nas bardzo mu się podoba (z powodu suchego klimatu nawet chwasty są niewysokie).  Musi mieszkać w okolicy, bo nie żerują daleko od gniazda. Najładniej wyglądają w locie, gdy paski na ich skrzydłach są widoczne w pełnej krasie. Niestety dudki są coraz mniej liczne, dlatego objęto je w Polsce ścisłą ochroną gatunkową. Co niestety nie zagwarantuje im przetrwania, bo głównym powodem spadku liczebności jest brak miejsc lęgowych, uprawa roli (zwłaszcza opryski chemiczne, zwalczające owady i zatruwające ziarno), zanikanie łąk i pastwisk, na których te ptaki najchętniej żerują. Czuję się więc wyróżniona faktem, że mogłam go obserwować z tak bliska.

Oboje z mężem entuzjazmem dziecka reagujemy na nowo zaobserwowanego ptaka w pobliżu naszego domu. A jest co obserwować. Na szczęście wokół nas są same uprawy ekologiczne, więc ptactwo nie jest podtruwane. Za to ma pełno pokarmu, wiadomo, szkodniki, też lubią ekologię. :)
A ja uwielbiam skrzydlatych sąsiadów. Mieszkają bardzo blisko, jeden nawet pod naszym dachem. Właśnie dlatego bardzo wstrząsnęły mną ostatnie wiadomości o mordzie na ptactwie. Nie potrafię tego zrozumieć, miotają mną skrajne emocje, za które od razu Was przepraszam. Musiałam jednak napisać tego posta, chciałabym, by jak najwięcej osób spojrzało nieco inaczej na te zwierzęta. Wiecie, że od zatrutego mięsa oprócz trzech innych ptaków zginęło aż sześć kruków?!

Kruki

Tak bardzo boję się o naszą parkę, która mieszka w lesie, tuż obok domu. To naprawdę wyjątkowi sąsiedzi, tacy z gatunku najbardziej cenionych - nie hałasują, nie naprzykrzają się, nie brudzą. Żyją obok, tak po prostu. W tej relacji to ja jestem wścibską sąsiadką. Lubię podpatrywać ich zwyczaje, a są one bardzo podobne do naszych. Wiecie, że łączą się w monogamiczne pary na całe życie? Czasem myślę, że są bardziej ludzcy niż my... Zazwyczaj są zgodnym "małżeństwem". Wszędzie latają razem, razem żerują. Myślę, że rozstają się tylko w momencie, gdy jedno z nich opiekuje się potomstwem. Czasem się kłócą, tak to jest nawet w najlepszym małżeństwie. Ich kłótnie w powietrzu wyglądają bardzo zabawnie. Ale ja najbardziej lubię ten moment, gdy wracają do swojego lasu po dłuższej nieobecności. Wtedy wiem, że wszystko jest na swoim miejscu. Mam nadzieję, że nigdy, przenigdy nie spotkają złego człowieka i będą żyć obok nas do późnej starości, ich i naszej.
Na zdjęciach słabo je widać, ale tak jak pisałam, nie wchodzą one człowiekowi w drogę, raczej żyją obok, więc bez odpowiedniego obiektywu mogę im zrobić jedynie takie fotki.

Kruki


Kopciuszek

Mieszka najbliżej nas, właściwie pod naszym dachem (w wiacie samochodowej, która pełni rolę zadaszonego tarasu). Jest bardzo pomocny, chociaż nie wybiera nam maku z popiołu ;). Za to owady, najczęściej szkodniki, wygrzebuje z ziemi. Kopciuszek jest dzielnym, choć malutkim ptakiem (ok. 14-15 cm, więc mniejszy od wróbla), potrafi zjeść ogromnego pędraka. Znak rozpoznawczy to pomarańczowy ogonek. Niestety jesienią nas opuści, ale mam nadzieję, że wiosną wróci, z pewnością będę na niego czekała. Dobrze mieć pod dachem takiego kopciuszka.




Pliszka

Nieco dalej, bo w drewutni mieszka pliszka. Zawsze kręciła się gdzieś obok, machając długim ogonkiem to w górę, to w dół. Myślę, że między innymi dzięki niej bardzo liczna w zeszłym roku populacja opuchlaków w moim ogrodzie zmalała do pojedynczych sztuk. :) Jestem jej bardzo wdzięczna. Do niedawna nie wiedziałam, że postanowiła zamieszkać w naszym drewnianym domku/garażu. Przekonałam się o tym, gdy chciałam po budowie sprzątnąć wrzucane tam odpady drewniane. Po zdjęciu kilku belek zobaczyłam to:


Na szczęście w gnieździe nie było jeszcze jajeczek ani piskląt, pozwoliłam więc sobie na jedną fotkę i zakryłam znalezisko, licząc na to, że pliszka mi wybaczy tę moją, nieświadomą, ingerencję w jej życie. Udało się, powróciła do gniazda. Myślę, że ma tam już jajeczka, bo często ją widzę latającą tam i z powrotem. Staramy się jednak nie podchodzić za blisko, tym bardziej z aparatem, dlatego zdjęcie pliszki pochodzi z domowego archiwum, a drewutnię posprzątam jesienią. :)


Muchołówki

Mamy też gniazdo muchołówek. Znajduje się w ogrodzie, dalej od domu, bo te ptaszki nie lubią zbyt bliskich relacji z człowiekiem. Właśnie tak je poznaliśmy. Zauważyliśmy, że jak zbliżamy się do jednej z sosen wydobywa się spośród jej gałęzi furkot, przerażający dźwięk, jakby mieszkał tam jakiś ogromny zwierz, gdy po chwili wylatuje malutki ptaszek. To samiec, który próbuje nas odstraszyć, a gdy to mu się nie udaje, odciągnąć od gniazda. Już zawsze będzie on dla nas "furkaczem".


Dzięki muchołówkom w ogrodzie niewiele jest komarów, much i innych małych latających owadów. Cieszę się, że postanowiły zamieszkać właśnie u nas.


Gdybym miała wymienić wszystkie ptaki, które razem z nami mieszkają pewnie nie odeszłabym od komputera przez tydzień, a Wy i tak nie dobrnęlibyście do końca postu. Na dziś więc zakończę prezentację, oto żurawie.


Bywają u nas okazjonalnie, ale na cześć zabitego i ukrzyżowanego niedawno przedstawiciela tego gatunku, puszczę Wam ich krzyk.


Kochajmy ptaki nie tylko wtedy, gdy pięknie nam śpiewają.

Pozdrawiam,
Edyta

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteście ze mną i zechcieliście coś napisać.

Popularne posty