Pasja, która doprowadza do pasji…


Niestety szewskiej pasji, ale od początku.
Zawsze uważałam, że każdy powinien mieć w życiu pasję. Jedną rzecz, która nigdy go nie nudzi i do której może uciec, gdy szarość dnia codziennego go przytłacza. Ten pogląd wpajałam moim dzieciom w przekonaniu, że chcę dla nich jak najlepiej. I udało się, każdy z nich ma jakieś zainteresowania i choć ciągle są na etapie poszukiwań, przy pewnych pasjach trwają.
Tak jest w przypadku mojego średniego dziecka, który podobnie jak jego tata, jest zapalonym kibicem żużlowym.  I tu pojawia się moja, szewska pasja, bo wyobraźcie sobie, że od wiosny do jesieni wszystko podporządkowane jest kolejkom żużlowym. Prawie co drugą niedzielę jest mecz, na który moi mężczyźni jadą po kilkaset kilometrów. Między tymi meczami oglądają w telewizji ligę polską, szwedzką i angielską. Wszelkie wyjazdy wakacyjne musimy planować między meczami.  Niestety nie mogę nic mówić, bo przecież dobrze jak dzieci się czymś interesują, no nie? Lepiej niech ogląda jak jeżdżą inni niż miałby sam ścigać się na motorach…Tak więc, jak powinna postępować  dobra mama, wspieram go i oddając się swojej pasji (tym razem prawdziwej) zrobiłam mu sekretarzyk na biurko w kolorach ulubionej drużyny.

A w tą niedzielę odwołali mecz (ha!) i udało nam się wyjechać nad morze. O tym napiszę następnym razem.

Komentarze

Popularne posty