niedziela, 28 lipca 2013

I znów maluję kubki

Codziennie spotykamy nowych ludzi i czasem maja oni wpływ na nasze życie, a czasem nie. Czasem sprawiają , że się uśmiechamy, a czasem nas strasznie denerwują. Ja dziś miałam taką sytuację: syn wylał na klatkę schodową sok, ja nie wiedziałam, że to moje dziecko nabrudziło, więc nie zmyłam tego. Po jakimś czasie synek przyznał się, że to  on wylał. Kiedy miałam już zamiar posprzątać, spotkałam sąsiada, który się odzywa: "Co to jest na tej klatce?! Pies narobił?!" Nawet nie wiecie jak się zdenerwowałam, bo przecież jak mu to przeszkadzało mógł mi w jakiś normalny sposób powiedzieć. Dzieci jak dzieci, zdarza im się wylać, nabrudzić itd. Ale co on chce od mojego psa? Mój pies:
  • jest najspokojniejszym zwierzakiem jakiego miałam, 
  • nigdy nie nabrudził na klatkę, 
  • nigdy nie załatwił się nawet na terenie należącym do wspólnoty (chodnik, parking i duży trawnik), 
  • nie wychodzę z nim na trawę, przed blokiem, gdzie bawią się dzieci,
  • nie szczeka godzinami, właściwie prawie wcale, chyba, że ktoś przyjdzie do domu.
Za to codziennie muszę wdychać dym z papierosów, które sąsiad pali na balkonie, a mieszka pode mną. Nie zwróciłam mu jeszcze uwagi, a przecież codziennie truje moją rodzinę.
Na szczęście częściej spotykam ludzi dzięki, którym moje życie staje się lepsze, a ja częściej się uśmiecham.
Dla nichi lubię robić prezenty niespodzianki i oto jeden z nich:



Ten kubek podoba mi się najbardziej z tych wszystkich jakie dotychczas pomalowałam. Może dlatego, że od dawna lubuję się w pastelowych kolorach i motywach różanych. Mam nadzieję, że i obdarowana się ucieszy. Dowiem się jutro:)

Jeszcze tylko dwa zdjęcia: Widok z balkonu (pstrykam jak sąsiad nie pali:)


Kaktus, który mi zrobił niespodziankę i drugi raz w tym roku zakwitł:


Kwiatka dedykuję Wam z życzeniami:
"Spotykajcie na swojej drodze samych dobrych i życzliwych ludzi"

Edyta
 
 

niedziela, 21 lipca 2013

Malowany kubek - zrób to sam

Na dworze piękne lato, a ja tkwię w domu z jakimś choróbskiem. Pozbawiło mnie ono wielkiej przyjemności poznania wyjątkowej osoby, dlatego nie jestem w dobrym nastroju, więc nie będę Wam niedzieli truła moją pisaniną.
Pomalowałam kubeczek kilkoma kropkami i krzywymi liniami, żeby pokazać jak proste jest malowanie na naczyniach. Efekt jest taki:


A jak do niego doszłam pokazuję TU. Zajrzyjcie koniecznie:)

W tym tygodniu zrobiłam też osłonki na doniczki. Najprostszy decoupage (spękania jednoskładnikowe i serwetka), ale taki mi się wydał odpowiedni na letnią dekorację parapetu.



Życzę udanego, niedzielnego wieczoru i miłej zabawy przy malowaniu kubków :)

Edyta


niedziela, 14 lipca 2013

Pasja, z pasją, pasjonaci

Nie uważacie, że słowo "pasja" odmieniane przez wszystkie przypadki zbyt często jest obecnie używane? Reklamy mówią nam, że producenci tworzą z pasją lub tworzą dla ludzi z pasją.
Właśnie dlatego od jakiegoś czasu staram się unikać tego słowa, ale czasami po prostu się nie da. No bo rozejrzyjcie się wokół. Mimo tego, jak wiele spędzamy czasu w pracy, przy wychowaniu naszych dzieci czy prowadzeniu domu, wiele z nas każdą wolną chwilę, poświęca swoim zainteresowaniom. W samej pracy mogę znaleźć wielu ludzi z ciekawym hobby. Dla jednej z nich przygotowałam mały prezent: butelkę z logo zespołu, którego jest członkinią.


Domyślacie jaki to może być taniec? Zespół nazywa się Ilios, a więcej o nim możecie poczytać TU.

Malarstwo, śpiew, haft, decoupage, glina, rzeźba, poezja wszystkie te sztuki miałam okazję podziwiać wczoraj, gdy na zaproszenie Joasi TU wybraliśmy się z mężem do pałacu w Rudnie k. Kołbieli. Już samo miejsce zachwyca, a fakt, że tego dnia zgromadzonych tam było tylu wspaniałych ludzi obudził we mnie lekko uśpioną chęć tworzenia. Niestety nie mam dla Was zdjęć, ale o wszystkim poczytać możecie TU. Podczas wizyty Joasia podarowała mi swojego cudownego anioła, który zaraz znalazł miejsce na mojej salonowej kolumnie.


Nabyłam również  gliniany dzbanuszek, który z pewnością pomaluję:)


Kochani życzę Wam dzisiaj abyście tańczyli, śpiewali, pisali, malowali, lepili, rzeźbili, decoupage'owali i uprawiali inne sztuki, techniki, a przede wszystkim, żebyście dzięki temu czuli się szczęśliwi.  I nie myślcie, że nie potraficie, bo przecież: "śpiewać każdy może, czasem lepiej, a czasem gorzej, ale nie o to chodzi co jak komu wychodzi".

Edyta
PS. ale mnie wczoraj natchnęło :)))).

niedziela, 7 lipca 2013

Bo groszek nie pachnie a motyli już nie ma...

Nabyłam wiosną groszek pachnący z nadzieją, że mi na mojej osobistej patelni (czytaj balkonie) wyrośnie i wiecie co? Wyrósł!!! Oj byłam wniebowzięta!!! Zachwycona!!! Z niecierpliwością czekałam aż rozkwitnie...Rozkwitł:


Kolor nie taki jak zapamiętałam z lat dziecięcych, ale przecież nie o kolor chodzi tylko o zapach. Nadęłam więc moje nozdrza i ... zapachu brak...Wtedy sobie przypomniałam jak Ala, co to niedawno kwiaciarką się stała, mówiła mi, że kwiaty już nie pachną tak jak dawniej... I jeszcze przypomniałam sobie, jak Małgosia chwaliła zapach Jaśminu Asi, a Asia tłumaczyła, że on zawsze tak pachniał, bo już jakiś czas temu posadzony, a teraźniejsze Jaśminy, to duże,  piękne kwiaty mają, ale zapachu nie posiadają... I jeszcze sobie kilka innych rozmów przypomniałam, że teraz dużo komarów jest, bo nie ma żab i Czyżyków (czy tam innego ptactwa) nie ma, co by je jadły, i że pszczoły zagrożone... biedronki to już tylko chińskie można spotkać, a motyli coraz mniej wokół nas...
I tak mi się smutno zrobiło, bo co te nasze wnuki podziwiać będą? Biedronka to tylko z tanim sklepem kojarzyć się będzie... Zapach tylko sztuczny w perfumeriach poczują, z owadów to tylko komary i karaluchy zostaną... Biedoliłam i biedoliłam...aż wybrałam się na wieś, a tam od motyli to aż biało na łąkach, od zapachów to aż w głowie się kręciło, żaby, a nawet raki w jeziorze pływały,  na piękną, polską biedronkę się natknęłam i tak sobie pomyślałam, że jak byłabym takim owadem czy płazem lub ptakiem, to też na wieś wolałabym się wynieść, a nie tu w tych spalinach i środkach owadobójczych się gnieździć i narażać się na ciągłe podtruwanie... Więc postanowione: jak dzieci podrosną to ja się na wieś wyniosę, przynajmniej wnuki będą miały gdzie wyjeżdżać i naturę podziwiać:)
Tym czasem dla małych urwisów (nie, nie, jeszcze nie dla wnuków) kubeczki namalowałam:




Życzę Wam dużo uśmiechu, zapachu i wielu pięknych, letnich przeżyć: motyli, biedronek, pachnących kwiatów i śpiewających ptaków.
Edyta