środa, 27 stycznia 2021

Malowane kamienie

 Dzisiaj tylko na chwilkę wpadam. Pamiętacie moje malowane kamienie (TUTAJ)?  Gdy powstały obiecałam sobie, że będzie ich więcej. Minął prawie rok nim pojawiły się kolejne, ale są. :)

Przedstawiam chrząszcza. 

 
Zamarzył mi się taki jasnoniebieski okaz, którego nigdy nie widziałam w naturze. Niestety na zdjęciach dobrze tego nie widać, ale chrząszcz namalowany został perłową farbą, więc jego pancerz mieni się jak prawdziwemu owadowi.
 

Rzekotkę kilka razy widziałam na żywo. Niestety coraz trudniej ją spotkać, więc uwieczniłam tę małą żabkę na niewielkim kamieniu. Można powiedzieć, że to moja pierwsza w życiu miniaturka.

Zauroczyło mnie malowanie miniaturek, chciałabym, aby powstało jeszcze kilka. Zanim jednak to nastąpi muszę kupić lupę. Cóż, dopracowanie szczegółów przy mojej wadzie wzroku i za słabych okularach graniczyło z cudem.

Na dziś to wszystko, ale już niedługo zaproszę Was do naszej wiejskiej kuchni. Planuję tam nową dekorację. Niektóre z przedmiotów na poniższych zdjęciach mi się przydadzą. Zgadniecie co to będzie?

 



 


Dbajcie o siebie,

Edyta

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Malowana sikorka i zima na wsi

 Wiecie jak trudno zrobić wiejskiej sikorce zdjęcie? Szczególnie w locie. Te miejskie prawie w ogóle się ludzi nie boją, a na wsi wystarczy zrobić krok i już nie ma ani jednego ptaka. :) Po kilku nieudanych próbach sfotografowania sikorki, namalowałam ją. Oprawiona w ramkę, zamieszkała w wiejskim salonie.

 
Wybrałam akwarele, nimi lubię najbardziej malować.

A zdjęcia prawdziwych sikorek mogę robić tylko z salonu,  za okna.



 Kogo jeszcze fotografuję za okna? 


Wiem, że już moje sarenki pokazywałam, a na wsi to norma, ale to dla mnie wciąż ogromna radość, taki widok z okna. Szczególnie w tej zimowej scenerii, która sama w sobie jest zachwycająca. Zobaczcie jak wygląda ogród zimą.










Prawie nie widać ścieżek. :) Rabatki zatonęły w śniegu.

Zima jest cudna, zwłaszcza, gdy przed mrozem można uciec do domu, gdzie pali się ogień w kominku, a przez okno wpada słońce.




Na powyższych zdjęciach widzicie moją dżunglę lub, jak kto woli, ogród zimowy. :) Część roślin rzeczywiście pochodzi z ogrodu, tu zimuje, bo przy - 20 st. Celsjusza z pewnością już dawno pożegnałyby się z życiem. :) A propos zimowania, jakoś na początku grudnia schowałam pelargonie, jedna z nich jeszcze obficie kwitła, więc obcięłam kwiaty i włożyłam do wazonu. Oto ona, już drugi miesiąc stoi na kuchennym parapecie. :)



Pozdrawiam zimowo i słonecznie!

Dbajcie o siebie!

Edyta



sobota, 9 stycznia 2021

Zmagania z masą porcelanową

 Dziś rozebraliśmy naszą choinkę. Pomyślałam, że to ostatnia chwila, by pokazać Wam to, czego nie zdążyłam opublikować przed świętami. :)

Otóż wspominałam już w poprzednich postach, że postanowiłam wypróbować przepis na tzw. "zimną porcelanę". Znajdziecie go w internecie, powiem tylko, że użyłam mąki ziemniaczanej, kleju typu "wikol", cytryny i olejku dla dzieci. Wymieszałam wg przepisu. Wyszła ładna masa, ale okropnie się z niej lepiło. To znaczy wszystko co ulepiłam "topniało", czyli rozpływało się zanim wyschło. Jakimś cudem udało mi się zrobić grzybki, które miały zdobić doniczkę z choinką na tarasie.


 Najpierw lepiłam oddzielnie trzonki (oblepiając zapałkę masą) i kapelusze, które suszyłam na ołówkach, a dopiero potem łączyłam obie części. Na szczęście po wyschnięciu, masa łatwo dała się malować - to jej jedyna zaleta. 



 

Z reszty masy postanowiłam ulepić wiszące ozdoby. Rozwałkowałam ją na podstawce i foremkami do ciasteczek wycinałam kształty. I tym razem nie byłam zadowolona, chyba za cienko rozwałkowałam masę, bo po wyschnięciu ozdoby się lekko zniekształciły.


Udało mi się jednak je wykorzystać, a nawet kilka ozdobić.

Cześć trafiło na choinkę.

A część posłużyło mi jako etykietki na prezenty.



Powiem szczerze, że zniechęciłam się do zimnej porcelany. Myślę, że za cenę składników dostanę gotową masę samoutwardzalną, lepszej jakości. A Wy macie jakieś doświadczenia z tą masą? Może zrobiłam coś nie tak, i dlatego długo schła i rozlewała się zamiast zachować kształt? Dajcie znać w komentarzach.


Pozdrawiam,

Edyta