Podczas kursu 2 stopnia ceramiki u Justyny Skworyskiej-Górskiej poznałam technikę zdobienia zwaną majoliką. Zakochałam się w niej, więc kupiłam kilka kolorów farb. Niestety jeszcze dobrze nie opanowałam tej sztuki, ale pierwsze malunki już powstały.
Oto dwa dyskutujące ze sobą ptaszki.
Wcześniej powstała malowana wewnątrz miseczka...
(ona się jeszcze z pewnością tu pojawi, bo to nie jest jej ostateczna forma)
...oraz dwa talerzyki. Ten z ptaszkiem był moim pierwszym "dziełem", oprócz małej próbki którą wykonałam na kursie.
A malując rybę, chciałam być nowatorska i połączyć majolikę ze zwykłym szkliwieniem. Wynik eksperymentu wyszedł niemal jak tytułowy bohater powieści Mary Wollstonecraft Shelley - "Frankenstein". :) Cóż, tak to jest z ceramiką - nigdy nie wiadomo co wyjdzie z pieca... Czasem może pojawić się upiorna ryba. :))))
A tak wyglądały malowidła przed wypałem.
Co prawda miałam Was w tym poście jeszcze zaprosić do ogrodu, ale i tak jest tu już dużo zdjęć, więc wpis ciągnąłby się w nieskończoność, gdybym dorzuciła ogrodowe kadry. Zatem na dzisiaj to już wszystko. :)
Pozdrawiam,
Edyta
Cudowne prace! Wszystkie mi się ogromnie podobają. Ryba naj:)
OdpowiedzUsuńPięknie tworzysz!
Pięknie dziękuję! To naprawdę urocze co piszesz. :)
UsuńO Kochana! Ale cudenka tworzysz! Te ptaszki są tak urocze że wydaje się jakby żywe były. Czapki z głów. Naprawdę jestem zachwycona Twoimi dziełami. Udanego tygodnia 😘
OdpowiedzUsuńWspaniale że poznajesz nowe metody zdobienia. Te ptaszki rozmawiające pięknie Tobie wyszły. W tej technice jeszcze trzeba mieć zdolności malarskie i Ty je masz. Jeszcze raz pięknie :-).
OdpowiedzUsuńWedlug mnie bardzo dobrze wychodzi Ci zdobienie taka technika!
OdpowiedzUsuńNie powiedziała bym, że stworzyłaś to dopiero pierwszy raz, malunki wyglądają wspaniale i są wyjątkowe 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.