Koń na glinianych nogach
Ostatni post był o tym jaką cenę musimy płacić za marzenia. Jakie one by nie były, uważam, że warto marzyć. I warto dążyć do ich spełnienia, może nie za wszelką cenę, ale jeśli nie jest zbyt wysoka zapłaćmy ją. Wiem sama po sobie, że warto. Po raz kolejny przekonałam się o tym dzisiaj. Zaskoczeni przymrozkiem czym prędzej wybraliśmy się na wieś otulić nasze nowo posadzone roślinki. Otulałam je włókniną i myślałam tylko o tym, żeby zima już minęła i żebym mogła odwinąć moje krzaczki, które pod ciepłym wiosennym słońcem znów rozwiną liście, zakwitną, zaowocują... Gdyby moje marzenie już się spełniło i dom już tam był, mogłabym po skończonych pracach ogrodowych usiąść przy kominku z kubkiem gorącej kawy... a tak zmarznięci, zmoknięci i głodni wracaliśmy czym prędzej do Warszawy :( Gdyby był dom moglibyśmy jeździć na wieś również zimą, a ta nie byłaby już taka straszna.
Tak, warto marzyć i dążyć do ich spełnienia :)
W ostatnim poście obiecałam też, że pokażę konia. Oto on:
Zdjęcia zrobione są przy sztucznym świetle, ale mam nadzieję oddają istotę ulepionych zwierząt. Nietrudno się domyślić, że inspiracją był krajobraz wiejski ;) Wiem, wiem, zafiksowałam się, ale lubię tę moją fiksację :)
Konik nie chciał się trzymać w pionie, więc musiałam mu włożyć metalowe druciki w nogi. To moje pierwsze próby z masą plastyczną. Uczę się metodą prób i błędów. Już wiem, że po wyschnięciu figurka wygląda zupełnie inaczej niż gdy jest mokra. Konikowi opadła delikatnie głowa, jedna noga stała się krótsza, a jedna nieco pękła. Mam jeszcze jedno opakowanie masy, może w tym tygodniu uda mi się coś ulepić. Może efekt będzie odrobinę ładniejszy :)
Tak, warto marzyć i dążyć do ich spełnienia :)
W ostatnim poście obiecałam też, że pokażę konia. Oto on:
Zdjęcia zrobione są przy sztucznym świetle, ale mam nadzieję oddają istotę ulepionych zwierząt. Nietrudno się domyślić, że inspiracją był krajobraz wiejski ;) Wiem, wiem, zafiksowałam się, ale lubię tę moją fiksację :)
Konik nie chciał się trzymać w pionie, więc musiałam mu włożyć metalowe druciki w nogi. To moje pierwsze próby z masą plastyczną. Uczę się metodą prób i błędów. Już wiem, że po wyschnięciu figurka wygląda zupełnie inaczej niż gdy jest mokra. Konikowi opadła delikatnie głowa, jedna noga stała się krótsza, a jedna nieco pękła. Mam jeszcze jedno opakowanie masy, może w tym tygodniu uda mi się coś ulepić. Może efekt będzie odrobinę ładniejszy :)
A tym czasem kochani miłego dnia i marzcie jak najwięcej!
Edyta
Piękny konik Kochana
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona, są przepiękne, słowem!!! Nie ściemniam.
OdpowiedzUsuńŚwietne te figurki. Spełniasz marzenia? Tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy zwierzyniec, pięknie. :) Do marzeń trzeba dążyć, inaczej życie jest smutne i jałowe... :) Ja też marzę, by przyszłe święta spędzić już we dwoje we własnym M. Narazie odkładamy. :)
OdpowiedzUsuńprzepiękny konik wyszedł!!!
OdpowiedzUsuńKoń dostojny!trzymam kciuki za marzenia są podobne do moich;)
OdpowiedzUsuńŚwietne zwierzaczki! Muszę spróbować coś ulepić z takiej masy, już dawno o tym myślałam, dodałaś mi motywacji :).
OdpowiedzUsuńJa też lubię tą twoją fiksacje. Fantastyczne figurki.
OdpowiedzUsuń