Jak nie zamalować mandali?
Chciałoby się się zapytać: "Puk, puk, jest tu kto?", ale czasem myślę, że najrzadziej bywam tutaj ja. Nawet nie będę się tłumaczyć i obiecywać, że się poprawię, chociaż bardzo bym chciała, bo lubię to miejsce, zwłaszcza gdy wpadacie i komentujecie. :)
Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować metamorfozę krzesła. Uwielbiam na meblach malować mandalę. Tych, którzy nie mieli okazji ich zobaczyć zapraszam np. TUTAJ, TUTAJ I TUTAJ. Dlaczego je tak lubię? Bo są ładne i łatwo je namalować za pomocą szablonu. Tym razem jednak było inaczej, bo zamarzyła mi się mandala "drewniana", podczas gdy prawie cała reszta krzesła miała być niebieska (a raczej w kolorze Topniejącego Lodowca).
Oczywiście nie mogłam w tradycyjny sposób użyć szablonu, jak więc osiągnęłam cel?
Zacznę od początku. Do metamorfozy użyłam preparatów marki Liberon - farby kazeinowej i lakieru zabezpieczającego.
A krzesło pochodzi z pracowni dekudeku.pl. Tak pięknie oczyściła je ze starej farby Małgosia.
Miałam więc czyste płótno, a raczej drewno, którego nie chciałam do końca zakrywać. Stąd pomysł na "drewnianą" mandalę i niepomalowane szczebelki oparcia.
Do narysowania mandali użyłam szablonu, ale tym razem odrysowałam ołówkiem te jego fragmenty, które miały stworzyć wzór mojej mandali.
Następnie dużym pędzlem pomalowałam krzesło.
Natomiast mniejszym domalowałam szczegóły mandali.
Przed położeniem drugiej warstwy farby, starłam ołówek gumką.
Później poszło standardowo - druga warstwa farby i dwie warstwy lakieru. A oto końcowy efekt.
Ciekawa jestem jak Wam się podoba? Ja jestem zadowolona, a najbardziej z faktu, że moja wiejska chatka zyskała nowy-stary mebel.
Do zobaczenia wkrótce (mam nadzieję ;)
Edyta
Pięknie.
OdpowiedzUsuńDużo pracy wymagało odnowienie tego krzesła, ale warto było :-)
Bardzo efektowne wykonanie! Krzesło przepiękne!
OdpowiedzUsuń