niedziela, 26 listopada 2017

Zapowiedź świątecznego numeru DIY HOME

Pamiętacie jeszcze ten magazyn? Cóż systematyczność to nie jest moja cecha. Na usprawiedliwienie mam tylko fakt, że pracuję zawodowo. Prowadzenie bloga i wydawanie internetowego magazynu to tylko hobby, więc i tak dobrze, że mam czas przynajmniej na kilka postów w miesiącu :)
Okazuje się jednak, że są wierne czytelniczki, które pamiętają magazyn, co jakiś czas sięgają do starych numerów (możecie je poczytać TU), a co więcej mają czelność pytać mnie  - czy będzie nowy, świąteczny numer? ;)
Otóż za namową właśnie tych, kochanych czytelniczek, postanowiłam (ledwie kilka dni temu) wydać kolejny numer. Dziękuję dziewczyny za motywację.
Prace dopiero rozpoczęłam, ale kolejne projekty powstają. Na przykład świecznik z betonu.


Czy pomysł na prezent, np. dla babci, wykonany razem z dzieckiem.


Bardzo chciałabym opublikować ten numer 1 grudnia, gdyż jest w nim projekt na kalendarz adwentowy. Niestety w kilka dni może być ciężko. Szkoda, że tak późno się za to zabrałam. Przygotowałam już pierwszą propozycję okładki, ale nie wiem czy taka zostanie. Co o niej myślicie?


Wracam do pisania.

PS. Jeśli chcielibyście pokazać w magazynie swoje projekty, wciąż jeszcze przyjmuję materiały. :)

Ściskam,
Edyta

środa, 22 listopada 2017

Złote dekoracje - czyli pogoń za trendami


Chciałabym o sobie napisać, że opieram się trendom i modzie, i jestem indywidualistką wierną swoim upodobaniom. Oczywiście po trosze tak, ale jednak trendy wnętrzarskie mają ogromny na mnie wpływ.
Przykładem może być złoty kolor. Właściwie to nigdy za nim nie przepadałam. Jednak ostatnio coraz bardziej mi się podoba, a w domu pojawiają się nowe dekoracje w tym kolorze.


Jak się zastanowię, to moja sympatia zrodziła się nie z nowym trendem, ale w związku z prezentem – otóż dostałam złotą farbę i od tego wszystko się zaczęło. 



Namalowałam ananasa TU, komodę w liście monstery TU, ozłocone liście TU, a teraz złote piórko. 



Przemalowałam też ramkę, która wieńczy dzieło.



 Ustawiłam tę nową, złotą dekorację wśród innych złotych elementów.


Lubię patrzeć jak wraz ze zmianą kąta padania światła, zmienia się wygląd rysunków.


Może złotą jesień mamy już za sobą, ale złote elementy ciągle są ze mną. :)

Pozdrawiam,
Edyta

niedziela, 19 listopada 2017

Jak ozdobić szklany panel nad płytą grzejną?

Czy już macie dość mojej kuchni? Obiecuję, że to już ostatni post (na jakiś czas), i na dodatek bardzo krótki, bo przez przypadek usunęłam zdjęcia. :(
Ale do rzeczy. Jak wiecie pomalowałam kafelki nad blatem i płytą grzejną. Jestem zadowolona z efektu. Płytki łatwo się myją, jednak pod warunkiem, że plamy są świeże. Niestety synowie nie zawsze pamiętają, aby je wytrzeć po gotowaniu lub odgrzaniu obiadu, więc ja muszę później męczyć się usuwając plamy. Postanowiłam więc zabezpieczyć płytki nad płytą grzejną szkłem. Niestety cena wycięcia takiego szkła u szklarza przeraziła mnie. Będę musiała uzbierać tę kwotę. Tymczasem....
 .... znalazłam w swoich skarbach kawałek hartowanego szkła po starym stoliku kawowym. Niezupełnie wymiarami posuje nad płytę, ale póki co musi wystarczyć.
Zanim je przymocowałam do ściany, ozdobiłam je. Już dawno marzyły mi się marokańskie płytki, ale rodzina nie lubi takich ozdobnych elementów, więc radykalne rozwiązania nie wchodziły w grę. Co innego ozdobienie szkła, które przecież jest tu tylko na chwilę. Przywiozłam kiedyś z Francji serwetki w piękny wzór kafli. Wykorzystałam je do ozdobienia szkła.


Niestety nie pokażę Wam jak to zrobiłam, bo usunęłam z aparatu zdjęcia, ale mogę opisać.
Szkło umyłam i odtłuściłam. Następnie posmarowałam rozwodnionym wikolem. Na niego przykleiłam wierzchnią warstwę serwetki, wzorem do szkła. Serwetkę przecięłam na cztery części - mniejsze części łatwiej się klei. Na serwetkę nałożyłam jeszcze trzy warstwy kleju, kolejną jak wyschła poprzednia. Na koniec pomalowałam białą farbą, więc z tyłu szkło wygląda tak:


Jak dobrze się przyjrzycie to zauważycie, że serwetka mi się pomarszczyła, ale po pierwsze strasznie długo nie zdobiłam nic decoupagiem, więc wyszyłam z wprawy. Po drugie przyklejanie do szkła tak dużych kawałków serwetki jest strasznie trudne. Na szczęście z prawej strony jest to prawie niewidoczne.


A z daleka w ogóle nic nie widać :)

Jeszcze trochę zostało mi tych serwetek, ale nie mam na nie pomysłu, może coś podpowiecie?

Tymczasem życzymy wraz z Azarkiem miłego wieczoru!


Edyta i Azar

niedziela, 12 listopada 2017

Metamorfoza szafki w kuchenny pomocnik

Nieważne jak duża jest kuchnia, przeważnie i tak brakuje w niej miejsca...
Choćby na zioła, które zimą muszą rosnąć w kuchni.


Mnie jeszcze brakuje miejsca na kiełkownicę. Kiełki jesienią i zimą to cenne źródło witamin, więc uprawiam je niemal cały czas. Problem w tym, że nie miałam gdzie, a blat i tak jest już zastawiony.
Za to miałam starą szafkę w łazience, która była bardzo zniszczona. Po remoncie łazienki właściwie przestała być potrzebna, ale nie wyrzuciłam jej. Szkielet miała drewniany, więc żal mi go było tak po prostu się pozbyć. Pomyślałam, że szafka może stać się niezłym pomocnikiem kuchennym.  Wyrzuciłam zniszczone, wiklinowe szuflady. Resztę pomalowałam na czarno, a z innej,  sosnowej szafki wycięłam półki (właściwie to mąż wyciął).

Tak właśnie powstał, kuchenny pomocnik.


Jest dość lekki, więc mogę go przestawiać.


A ponieważ nie ma tylnej ścianki, półki zakończyłam wystającym rantem. Dzięki czemu nic się z nich nie zsunie.


Inspiracją kolorystyczną była moja ukochana Sonia :)


Wreszcie mam gdzie trzymać zioła, kiełki i inne bibeloty.




Pozdrawiam, 
Edyta

poniedziałek, 6 listopada 2017

Jesienne inspiracje, jesienne malowanie


W tym roku polską, złotą jesień mamy jak na lekarstwo.Więc nieliczne słoneczne dni warto wykorzystać na spacery. My tak zrobiliśmy wczoraj, wybraliśmy się do parku. Widoki były niesamowite. Napatrzyłam się na jesienne liście, oczywiście kilka sobie przyniosłam. Kiedy kawa się parzyła, ja układałam kompozycje.


 
 Oczywiście pomagała mi kotka.

 

 To niesamowite jak niewiele trzeba, aby w domu powstała nowa dekoracja - kilka liści i jakiś owoc :)
Niestety takie ozdoby nie są zbyt trwałe, a mnie się tak bardzo podobały te dziwnie wyglądające listki (może wiecie z jakiego drzewa spadły, bo ja nie mam pojęcia?), że pragnęłam je uwiecznić. Chwyciłam więc za pędzel i je namalowałam.


Najpierw je narysowałam kredkami akwarelowymi, potem rozmazałam rysunek wodą, a na koniec ozdobiłam złotą farbą akrylową. Skoro jest to złota jesień, to niech takie będą liście :)


Niestety złoty kolor strasznie trudno uchwycić na zdjęciu. Zazwyczaj na fotografii, wygląda na brązowy.



Skoro już otworzyłam puszkę ze złotą farbą namalowałam jeszcze liść kasztanowca, którego rysunek chodzi za mną już od września.


I na tym zdjęciu niewiele widać, bo w rzeczywistości, liść jest złoty, a nie żółto-brązowy.
Może przybliżę Wam efekt zdjęciami robionym pod światło.



Tak oto miło spędziłam niedzielę, a jak Wam minął weekend?
Pozdrawiam, 
Edyta

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...