Ceramiczne początki
Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie było czasu i funduszy. A teraz? Cóż, żadnej z tych rzeczy nadal mi nie zbywa, ale kiedyś trzeba zacząć. :)
Początki nie były trudne, na pierwszych zajęciach lepiłam jak szalona. Powstał wówczas ptaszek, grzybki i kubek.
Schody zaczęły się później, gdy musiałam pokryć moje prace szkliwem. Nie wiedziałam, że to takie trudne! Kto by pomyślał, tyle rzeczy w życiu malowałam - drewno, szkło, plastik, płytki ceramiczne... Tyle różnych rodzajów farb używałam, a szkliwić nie potrafię. Poniżej przykład takiej katastrofy.
Ale nie poddałam się. Po pierwsze nadal uczę się szkliwienia, po drugie kupiłam farby do ceramiki (tu przydało się moje doświadczenie, bo znałam farby do malowania gotowych naczyń i szkła) i pomagam sobie nimi. W ten sposób powstały m.in. ptaszek i grzyby, które są na górze oraz skrzaty widoczne poniżej.
Za to jestem bardzo zadowolona z tego jak wychodzi mi ręczne lepienie z gliny. Uwielbiam To! Z moich rąk wychodzi coraz więcej prac. Np. ten koci świecznik.
Coraz lepiej idzie mi też szkliwienie. Z tej miski jestem bardzo zadowolona.
Zacieki w środku to efekt zamierzony. :)
Nie poprzestałam na lepieniu ręcznym. Zapisałam się na naukę toczenia garnków na kole. :)
Efektami jeszcze nie mogę się podzielić, ale mam nadzieję, że już niedługo coś Wam pokażę. :)
Tymczasem ciągle się uczę i uczę... Nie tylko na zajęciach, ale i w domu. Tak się złożyło, że dostałam książkę "Warsztat ceramika. Jak tworzyć piękne rzeczy z gliny" autorstwa Marty Kachniarz i Olka Kozielskiego (Wydawnictwo Znak).
To pozycja dla takich laików jak ja. Zupełne podstawy, więc mi się udało kilka ciekawostek z niej wyciągnąć. Np. to tutaj zobaczyłam po raz pierwszy jak robi się naczynia z masy lejnej i dowiedziałam się co to jest nerikomi. To jest też dobra pozycja dla ceramików, którzy o glinie wiedzą już prawie wszystko, ale nie odważyły się jak dotąd otworzyć własnej pracowni czy biznesu z tym związanego. W książce Marta i Olek dużo opowiadają o tym jak powstała ich pracownia "Trzask", jak zdobywali pierwszych klientów, uczyli się bywania na kiermaszach itp. Z pewnością nie nauczycie się z niej "centrowania".
Ale kota już ulepicie. :)
Warto też do niej sięgnąć po przydatne wskazówki, inspiracje w postaci prac Marty i Olka oraz opis drogi do własnej pracowni (to moje kolejne marzenie). :)
Tymczasem żegnam się z Wami miską na motki (to prezent dla koleżanki), z którą miałam wiele przygód, ale to historia na inny wieczór.
Pozdrawiam,
Edyta
Twórz dalej, bo świetne prace powstają.
OdpowiedzUsuńSama się przekonałam jak trudne jest szkliwienie.
Dziękuję. Coś już mi z tym szkliwieniem wychodzi, ale jeszcze długa droga przede mną.
UsuńGrzybki, ptaszek - miodzio.......
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze sobie radzisz!!!!!
Dziękuję!
UsuńWspaniale że chodzisz na zajęcia ceramiczne. Ja na takowe uczęszczam już od kilku lat i wiem jakie to ekscytujące gdy nie wiemy co wyszło z naszego lepienia i szkliwienia dopóki nasze wytwory nie wypalą się. Powodzenia w dalszym lepieniu :-).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. To prawda w ceramice nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. :)
UsuńSuper prace,każda ma swój urok.
OdpowiedzUsuń