wtorek, 28 lutego 2017

Własny ogród, ale w szkle

Tyle lat marzyłam o ogrodzie, a tu jeden dzień wystarczył, żeby go wreszcie mieć! Mój wymarzony z bujną roślinnością i cudną ławeczką pomalowaną metodą shabby chic, zaprzyjaźnionym ptaszkiem i kamienną ścieżką. A do tego całoroczny :) Zobaczcie sami:

Skąd go mam? Zrobiłam na konferencji prasowej firmy Altax, podczas której poznałam nowe farby Viva Garden!


 Jak sama nazwa ich wskazuje farby przeznaczone są do ogrodu, więc moje ogrodowe - ławeczka, donica i krzesełko, malowałam właśnie nimi.


Wybór kolorów jest przeogromny, a to dlatego, że Viva Garden! ma przełamać stereotyp typowych kolorów do ogrodu - wszyscy mamy już dość brązów, zieleni czy szarości, zwłaszcza po zimie.

Popróbowałam odrobinę różnych barw.

Ale wracając do konferencji, każdy z uczestników miał za zadanie zrobić ogród w szklanej kuli. Dostaliśmy odpowiednie wyposażenie i mnóstwo roślin do wyboru.

Powstało wiele pięknych ogrodów.





Między innymi mój. Jak go przyniosłam do domu biegałam wokół niego z aparatem i nie mogłam się nacieszyć.












Bo przecież jest cudny, jak prawdziwy.








Niestety nie tylko mi się spodobał, okazało się, że jedna z roślinek musi być wybitnie smaczna, bo moje koty urządziły sobie mały lunch'yk. Sądząc pewnie, że ogródek będzie służył do uprawiania pożywienia. Ale co ja się czepiam, w końcu po to są ogrody, no nie?




Widzicie tę żądzę w oczach? Normalnie musiałam z ogródkiem uciekać do sypialni, żeby coś z tej biednej, małej roślinki zostało.
O samych farbach napiszę więcej jak tylko potestuję je na czym większym niż moje mebelki do ogrodu :)
To był wspaniały dzień, mogłabym tak pracować cały czas :) Malować, sadzić, dekorować...

UWAGA!  Informujemy, że żaden kot nie ucierpiał podczas tworzenia tego postu (choć było blisko). Roślinka ucierpiała odrobinę, ale będzie żyła.

Pozdrawiam Was serdecznie i kolorowo,
Edyta

niedziela, 26 lutego 2017

Lampka Miś - DIY

Proszę państwa oto miś. 
Miś jest bardzo grzeczny dziś.
Chętnie państwu poświeci do książeczki lub bajeczki.


Lampkę z misia wymarzyła sobie moja koleżanka dla swojej córeczki. Dużo czasu minęło zanim wymyśliłam jak ją zrobić, zdobyłam potrzebne materiały, a następnie znalazłam czas na realizację. Na szczęście koleżankę mam cierpliwą i wyrozumiałą - jak tylko zobaczyła misia szybko wybaczyła mi to, że kazałam jej na lampkę czekać :)




Dla ciekawych napiszę, że miś zamiast wypełnienia (które mu wyjęłam) w brzuszku ma ceramiczną podstawę lampy. Najwięcej kłopotów sprawił mi brak stabilności, a w pokoju dziecięcym lampka musi być stabilna. Najpierw do środka ceramicznej podstawy przykleiłam kilka kamyków, aby ją dociążyć, a na koniec podarowałam misiowi korkowy taborecik i teraz siedzi wygodnie i nie kiwa się na boki :) Nie tak łatwo go też popchnąć, bo korkowa powierzchnia stawia opór i nie ślizga się po blacie.


Zapomniałam już jaką frajdą jest tworzenie dla dzieci. Mam nadzieję, że świecący misiak spodoba się małej Ani, szczególnie jak będzie świecić wieczorami i odganiać mrok.



Pomachajcie misiowi na pożegnanie, bo już niedługo idzie do nowego domu.

Pa, pa
Edyta i Miś



czwartek, 23 lutego 2017

Znalazłam wiosnę!

Najprawdziwszą, utęsknioną, wymarzoną. A rzecz miała miejsce w pięknych lasach województwa kujawsko-pomorskiego - to region mojej młodości i z całą powagą mogę stwierdzić, że nie ma piękniejszych lasów niż tamte. A teraz budzi się w nich wiosna. Wszystko jakby zieleńsze.


Zakochane łanie w ostatniej chwili uciekają przed człowiekiem.


Gdzieniegdzie widać ślady minionej jesieni i zimy.


Ale w miejsce starych roślin już pojawiają się nowe, młode następczynie.


 A ostatecznym potwierdzeniem wiosny jest, już rozbudzona, ale jeszcze leniwa biedronka :)


Tak mnie nastroił ten spacer w lesie, że po powrocie do hotelu narysowałam leśne zwierzątko - wiewiórkę, która tylko czmychnęła nam wysoko na gałęzi.


Wzorowałam się na swoim starym zdjęciu, które może pamiętacie z jesiennego numeru DIY HOME


Toruń pożegnał nas wiosennym deszczem i piękną tęczą, więc Kochani to prawda - wiosna już tuż, tuż!

A po powrocie do domu oprawiłam rysunek wiewiórki i ustawiłam na biurku w otoczeniu roślin, między innymi domowego iglaka, żeby czuła się jak u siebie, w lesie :)



Przesyłam Wam wiosenne pozdrowienia,
Edyta

sobota, 18 lutego 2017

Mandala, czyli DIY górą!

Wiecie co lubię w DIY, malowaniu, farbach, szablonach? To, że w ciągu jednego przedpołudnia, właściwie bez specjalnych umiejętności można zmienić wygląd salonu.
Już od jakiegoś czasu podobają mi się dekoracje w formie mandali. Nawet próbowałam taką narysować. Niestety do tego trzeba mnóstwa czasu i cierpliwości, a ja nie mam ani jednego, ani drugiego. Dlatego pożyczyłam od Małgosi z dekudeku.pl szablon (dziękuję Małgosiu:). W piątek jeszcze nie wiedziałam jaki zrobić z niego użytek, a w sobotnie popołudnie czytałam książkę w takim otoczeniu.


Żebyście wiedzieli o czym mówię pokażę Wam zdjęcie sprzed zmiany.

Wstałam wczoraj rano i stwierdziłam, że skoro mam nową sofę (tak, tak metamorfoza salonu trwa:) przydałby się nowy stolik i poduchy. Niestety Rozsądny Głos Rodziny (wiecie o kim piszę, może też taki macie?) powiedział, że w tym miesiącu koniec z nieprzewidzianymi wydatkami. Nie pozostawił mi wyboru musiałam złapać za pędzel (gąbkowy, tym razem) i zmienić wszystko bez kosztów (bo farbę zawsze mam w domu).
Stolik zajął mi chwilkę -  już wcześniej malowałam go na biało (TU), teraz tylko dobrze go wyszorowałam. trochę zmatowiłam papierem ściernym, nałożyłam warstwę białej farby i ozdobiłam szablonem.
Poduszki też już kiedyś malowałam  (TU) i wiem, że można je prać i się nie spierają. Ta po prawej stronie zdjęcia na górze ma już ponad rok i ciągle dobrze wygląda. Wystarczyło znaleźć dwie białe poszewki. Jedną znalazłam, jako drugą pomalowałam właśnie tę  sprzed roku, tyle, że z drugiej strony.


Reasumując - taki oto powstał komplecik.

Niestety szablon okazał się trochę za mały na stolik, więc końcówkę mandali mu domalowałam.


Muszę napisać, że mąż się odrobinę zdziwił jak wrócił z zakupów :).



Takie zmiany lubię, szybkie i prawie bez kosztów.



Miłej niedzieli życzę,
Edyta