niedziela, 29 stycznia 2017

A to krowa!

Zawsze chciałam mieć portret krowy. Najlepiej gdyby wisiał w małym domku na wsi, ale ponieważ takiego wciąż nie mam, krowa zawiśnie w miejskim salonie albo kuchni.
Myślałam, że ten rysunek będzie banalnie prosty. Co to za filozofia narysować czarno-białą krowę ołówkiem? Oj pomyliłam się bardzo, bo jak na zwierzę pada światło, to czerń wcale nie jest taka czarna... I jak to uchwycić? Krowa nieźle dała mi popalić :) Nie wiem czy udało mi się, ale wreszcie mam portret krowy :)




Ciekawa jestem, co o niej myślicie?

Pozdrawiam, 
Edyta

piątek, 27 stycznia 2017

Czasem cieszą mnie małe rzeczy

Część z Was już dobrze wie, że zawsze i o każdej porze roku uszczęśliwia mnie spacer po lesie. Nawet zimowy krajobraz jest wstanie mnie zachwycić. Jeśli nie ten ogólny...


... to z pewnością detale.





Czasem z takiej zimowej wyprawy przynoszę sobie bukiet. Nie wierzycie? To zobaczcie.



"Kwiaty" na ten bukiet znalazłam połamane na ścieżce.  Czasem się aż dziwię jak niewiele potrzeba mi do szczęścia - aranżacja z połamanych gałęzi. :) To prawda, bywają dni, że potrzebuję znacznie więcej, np. prawdziwego, kwitnącego i pachnącego kwiatka. Nawet nie wiecie co ja potrafię wyczyniać z jedną małą cebulką. Układam ją tak i siak, wkładam do naczyń zupełnie nieprzystosowanych do tego, ustawiam na półki, stoliki, stołki. Sprawia mi to frajdę, gdy wreszcie uda mi się ustawić tak kwiatka, że efekt mi się podoba.



A czasem potrzebuję czegoś znacznie większego, np. zupełnie nieoczekiwanego prezentu. Gdy prezent trafia w mój gust, a na dodatek będzie idealnie pasował do salonu, w którym właśnie zamierzam zrobić remont i nową aranżację, jestem zachwycona!
Ale wciąż nie wiecie co dostałam, otóż dostałam lampę. Na razie stoi u córki w sypialni.




Zdziwiłam się, że pochodzi z Lidla. Niby wiedziałam, że można kupić tam meble, ale często człowiek myśli stereotypami, bo jak na zakupy do Lidla to po spożywkę, no i po przybory plastyczne (lubię ich pędzle).
Wracając do tematu, już nie mogę doczekać się mojego nowego salonu. Nie będzie to takie łatwe i szybkie, bo muszę teraz przekonać męża do zakupu wygodnego fotela na drewnianych nóżkach... Oj dużo pracy przede mną :)

Pozdrawiam, 
Edyta

środa, 25 stycznia 2017

DIY- kwietnik ze sznurka

Po opublikowanie na instagramie i fb tego zdjęcia


kilka osób pytało jak zrobić taki kwietnik. Sposób jest banalny, ale dla jasności zrobiłam kilka zdjęć krok po kroku.

1. Przygotowujemy cztery tej samej długości (około 1,2 m) sznurka. Składamy po dwa i układamy na stole w formę krzyża. Sznurki powinny skrzyżować się na środku. Następnie klejem na gorąco sklejamy sznurki w miejscu skrzyżowania.


2. Każdy z czterech ramion krzyża związujemy. Odległość węzełka od miejsca skrzyżowania powinna mieć wielkość promienia dna donicy.


3. Następnie związujemy ze sobą po jednym sznurku z każdego ramienia krzyża. Tak, aby związane były wszystkie sznurki.

4. Czynność z kroku 3 powtarzamy tak długo, aż nasz kwietnik będzie tej samej wysokości co doniczka.


5. Na koniec związujemy wszystkie sznurki na samej górze kwietnika.

I to już wszystko. Prawda, że banalnie proste?





Kwietniki mogą się różnić w zależności od tego jaki rodzaj sznurka weźmiecie. Można też użyć liny kolorowej, niestety ja takiej nie miałam.


A tu trochę inaczej zrobiony kwietnik. Najpierw na metalowym kółku uplotłam trzy warkocze, później robiłam supełki tak jak poprzednio, a na koniec związałam wszystkie sznurki, tyle, że wiązanie to jest pod doniczką.


 
A jeśli nie chcecie mieć kwiatów, zawsze można zrobić z tak uplecionego sznurka świecznik :)


Mam nadzieję, że już wszystko jasne :)

Pozdrawiam serdecznie,

Edyta

niedziela, 22 stycznia 2017

Owocna praca

To był tydzień eksperymentów z kredkami akwarelowymi. Nie będę ukrywać, że strasznie mnie wciągnęły. Powstały dwie prace - rysowany liść monstery:




 I praca z ananasem. Właściwie nie kredki wiodą na niej prym, bo tworzyłam ją techniką mieszaną  - szkic powstał ołówkiem, część zielona właśnie kredkami akwarelowymi, natomiast sam owoc pomalowałam opisaną już złotą farbą (TU).




Farba i tym razem mnie nie zawiodła. Ananas zmienia się w zależności od natężenia i kąta padania światła.
Czasem jest cały złoty.


A czasem bardziej brązowy. Wówczas widać na nim szkic. 

 A najczęściej taki pół na pół.



Jeśli chodzi o kredki, jak dla mnie mają trochę za jaskrawe kolory (co widać zwłaszcza na liściu monstery), nawet te ciemne barwy. Może jednak nie powinnam narzekać, bo komplet, który kupiłam kosztował 15 zł za 24 szt. Trochę poszperałam w internecie i się dowiedziałam, że takie kredki renomowanych firm potrafią kosztować nawet 200 zł. Może macie większe doświadczenie ode mnie i wiecie: czy te drogie są dużo lepsze? Korci mnie, żeby kupić i spróbować, ale trochę żal mi pieniędzy.


Życzę Wam udanego wieczoru i owocnego, przyszłego tygodnia!

Edyta

środa, 18 stycznia 2017

Inspiracja z farbami kredowymi

Mam dla Was dziś taką inspirację.


Lisek w ramce został przeze mnie skopiowany z ilustracji kalendarza "Mały Książę" (Le Petit Prince) - swoją drogą piękne wydanie. Do narysowania go użyłam, pierwszy raz, wodnych kredek, muszę przyznać, że to ciekawy wynalazek.


Natomiast ramka powstała na warsztatach malowania farbami kredowymi, przygotowanymi dla dziennikarzy przez Ewę Mihułkę-Piasecką z pracowni Old New Style. 




To druga marka farb kredowych, którymi miałam okazję malować i muszę przyznać nie widzę dużej różnicy między nimi. Natomiast taki efekt jak na ramce, robiłam pierwszy raz. Nałożyłyśmy bardzo grubą warstwę farby, a następnie twardym pogniecionym papierem odbijałyśmy wzory. Na koniec zawoskowałyśmy całość ciemnym woskiem. Muszę przyznać, że ciekawy efekt wyszedł. Co myślicie?

Pozdrawiam,
Edyta


niedziela, 15 stycznia 2017

Biały kot - rysunek

I kto mnie pokarał białym kotem? Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam moją kotkę. Nie przeszkadza mi nawet biała sierść na czarnych spodniach, ale narysować białego kota na białej kartce - to nie jest proste.
Jednak bardzo mnie zmotywowaliście miłymi komentarzami pod przedostatnim postem, tym, gdzie pokazywałam swoje rysunki. Bardzo Wam dziękuję. Wiem, że jeszcze daleka droga przede mną, ale z taką publicznością to sama przyjemność :)
Wracając do białej kotki. To zdjęcie już znacie, posłużyło mi ono jako wzór.


A to mój rysunek




Pierwszy raz rysowałam białe zwierze, użyłam tylko ołówków i niebieskiej kredki, niestety nie miałam białej kredki, a bardzo by mi się przydała, może wówczas wąsy i rzęsy byłyby bardziej widoczne. Zbiór rysunków się powiększa, już myślę co chciałabym narysować następnym razem.



Tymczasem pozdrawiam serdecznie,
Edyta



 





piątek, 13 stycznia 2017

Złota inspiracja, czyli malowany liść monstery

Nigdy nie przepadałam za tym kolorem, ale ostatnio zaczął mnie pociągać, czyżbym ulegała modzie?
W każdym razie dostałam w prezencie puszkę złotej farby i postanowiłam ją wykorzystać, malując liść monstery.


Muszę przyznać, że farba mile mnie zaskoczyła. Już wcześniej malowałam metalicznymi farbami, i takimi w puszcze, i spreju, ale nigdy nie byłam tak zadowolona z efektu jak tym razem.
No więc złota monstera trafiła na ścianę, a komoda zyskała nową aranżację.


Pokażę Wam jeszcze jak zmieniają się na liściu kolory w zależności od kąta padania światła. Na początku chciałam go sama pocieniować, ale gdy zobaczyłam jak farba zachowuje się pod wpływem światła zrezygnowałam z tego.


Ciekawa jestem jakie Wy macie doświadczenie z metalicznymi farbami?

Pozdrawiam,
Edyta

niedziela, 8 stycznia 2017

Rysowanie dla przyjemności

Nie robiłam w tym roku wielkich noworocznych postanowień. I tak przeważnie ich nie dotrzymuję. Jednak jedno chętnie bym zmieniła w swoim życiu, otóż chciałabym mieć więcej czasu na przyjemności. Kiedyś malowałam, trochę rysowałam, a ostatnio ciągle tylko praca, dom, praca, dom....
Teraz nadarzyła się okazja, żeby to zmienić. Na święta dostałam dwa zestawy ołówków - jeden bardzo ładny, trzy złote ołówki w ślicznym etui; drugi też ładny, ale i bardzo praktyczny, ołówki z wkładami o miękkości od HB do 7B. Grzechem byłoby z nich nie skorzystać, tak więc zaczęłam znów rysować.


Żadne to arcydzieła, ale rysowanie sprawia mi ogromną frajdę, więc parafrazując Stuhra "rysować każdy może, jeden lepiej, a drugi gorzej".
Pierwszy powstał króliczek.


Drugi jeleń.


Co będzie dalej jeszcze nie wiem, ale z pewnością nie porzucę tym razem przyjemności rysowania tak szybko. No chyba, że wyrysuję wszystkie moje nowe ołówki :)






Życzę Wam i sobie więcej czasu na przyjemności!
Edyta

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...