poniedziałek, 27 stycznia 2020

Jak pozbyć się zimowej chandry?

Co roku jest tak samo - styczeń wlecze mi się niemiłosiernie, pogoda i brak światła wcale nie napawa mnie optymizmem. Ten rok i tak był dużo lepszy niż poprzednie, bo jak na tę porę było ciepło i często świeciło słońce. Jednak złe samopoczucie i tak mnie dopadło, a zaczęło się w poprzedni wtorek. To był dziwny tydzień, wiele osób narzekało na to, że źle spało lub cierpiało na ból głowy lub po prostu miało chandrę. Na szczęście przez te lata nauczyłam się walczyć z takim stanem ducha. Co robię? Mam kilka trików.

Wiosenne dekoracje

Niech wiosna przychodzi sobie w marcu, ale tylko na zewnątrz, bo w moich wnętrzach gości już od stycznia. Najlepszy sposób na zimową szarugę - kolorowe kwiaty i duuuużo zieleni. Jak tylko pojawiają się w sklepach wiosenne kwiaty, kupuję je, a następnie robię z nich dekoracje. Takie małe rabaty w donicach, szkle lub koszykach.









Światło w domu

Wszystkie żarówki wymieniłam na LEDy. Nie tylko płacę mniejsze rachunki za prąd, ale też poprawiam sobie nimi nastrój. Wybrałam modele o różnej temperaturze barwowej. Białe światło (na opakowaniu żarówki narysowane jako białe lub niebieskie) wybrałam do pracy lub gdy chcę odgonić senność. Taką właśnie barwę ma światło dzienne w ciągu dnia. A ciepłe (oznaczone jako żółte lub pomarańczowe) w miejscach gdzie odpoczywam, to światło zbliżone jest do wschodu i zachodu słońca. Więc gdy chcę się zrelaksować właśnie takie włączam.
W ogóle zimą jest u mnie więcej lamp. Porozstawiałam lub porozwieszałam lampki w najciemniejszych kątach w domu, gdy tylko zachodzi słońce włączam je.



Bliskość

To jeden z moich ulubionych sposobów na chandrę - przytulanie i głaskanie. Można przytulić męża, dziecko lub zwierzę. Ja, jak wiecie, mam duży wybór, chętnych nie brakuje, a najbardziej lubi się przytulać Azarek, tu siedzi mi na kolanach.

Spacery

Preferuję wędrówki po lesie, na szczęście mam go blisko, dosłownie rzut beretem. Spaceruję codziennie, najczęściej z psem. Wychodzę z domu gdy jest mi smutno,  gdy czuję się zmęczona lub gdy widzę, że za oknem świeci słońce. Zimą staram się wykorzystywać każdy jego promień. 



Jedzenie

To, że potrafi poprawić nam humor wiadomo nie od dziś. O tym jak ja je wykorzystuję, by poczuć się lepiej napisze wkrótce, w innym poście, bo to temat warty oddzielnego wpisu.

Zapach

Oczywiście wiosenny zapach dają mi kwiaty, zwłaszcza hiacynty. Ale gdy jest mi naprawdę źle i tęsknię do lata, zmieniam perfumy. Używam dwóch zapachów - jednego zimą, a drugiego latem. Wiadomo, że ten letni kojarzy mi się z wakacjami, słońcem, morzem, jeziorem i wszystkim tym za co kochamy letnie dni. Więc gdy jest mi źle używam letnich perfum, pomimo tego że jest środek zimy.





A jakie są Wasze sposoby na zimową chandrę? A może ich nie macie, bo ta Was nie dopada. Mam wrażenie, że moje koty jej nie mają, wręcz przeciwnie uwielbiają zimę, bo mogą wylegiwać się na ciepłych kocach, wśród miękkich poduch lub przytulać do rozgrzanych grzejników - współczesnej wersji zapiecka. :)

 




Trzymajcie się ciepło!

Edyta

sobota, 18 stycznia 2020

Jak urządzić dom na wsi?

Tytułowe pytanie chodzi za mną od dawna. Ile ja miałam pomysłów! Widziałam to wnętrze w tylu stylach, kolorach, materiałach. W końcu się zdecydowałam jak ono będzie wyglądało, no dobra, tak mniej więcej :). Postawiłam na coś co zawsze mi się podobało, więc jest szansa, że nadal tak będzie. Wybrałam jasne tonacje. Przede wszystkim biel na ścianach, suficie, oknach (choć kusiły mnie grafitowe ramy okienne, jednak uznałam, że to może być przejściowa moda, a wraz z nią przeminie mój zachwyt). Beż na drewnianych meblach i podłodze, chociaż w pierwszych latach będziemy mieli podłogę betonową, a wszystko przez to, że nasz wykonawca tak pięknie wylał nam posadzkę, że postanowiliśmy ją na jakiś czas zachować. Przy okazji dużo zaoszczędzimy.
Oczywiście dużo zieleni, ale tylko na roślinach. Oprócz tego niebieskości kojarzące się z morzem. 


I tu zdradziłam Wam odrobinę stylu. Tak, chcę mieć marynistyczne akcenty, chociaż to działka na wsi w centralnej Polsce. Ale...  zawsze lubiłam styl marynistyczny i wielką wodę. Poza tym nasza działka bardzo przypomina mi Ustkę, do której jeździłam w dzieciństwie niemal w każde wakacje. Lasy są tam bardzo podobne, wydmy to prawie nasz ogród - trawy i piach.


Podobne są też dźwięki, zwłaszcza w wietrzny dzień, gdy las szumi tak głośno, jakby tuż za nim szumiało morze. I właśnie jak nad nim czuliśmy się gdy nad sąsiednie pole przyleciały mewy, niesamowite wrażenie.


Tak więc widzicie, że marynistyczne akcenty są jak najbardziej na miejscu. :)
Pojawi się też dużo naturalnych materiałów - drewna, wikliny, traw, szkła.



Dom jeszcze nie jest skończony, a już zaczęłam kupować bambetle. Ale jak tu się nie skusić, gdy wokół same przeceny? Na większe wydatki nie mogę sobie pozwolić, więc meble, dywany i lampy pojawią się później, ale już coś tam sobie upatrzyłam.

Lampa z trawy morskiej - genialna!

moremadam.pl  
Niestety jest strasznie droga. Myślałam o tym, żeby zrobić taką samodzielnie, myślicie, że trawa ozdobna z ogrodu, np. ostnica, się nada?

Fotel typu "jajo" - gdy usiadłam poczułam się jak w raju. 
Miloo Home

Powyższy model pasowałby do całej aranżacji, ale pewnie go nie kupię ze względu na cenę.  Wybiorę coś tańszego, np. ten.

DKwadrat 
 Muszą być drewniane meble. Jeszcze nie mam wybranych, to znaczy komodę miałam, ale Ikea wycofała ją ze sprzedaży :(
Pojawią się jednak ławy i stołki tego typu.

emako.pl/Atmosphera  
 Tkaniny w paski. Kupiłam już ręczniki, koc i obrus. Jeszcze chciałabym dywan lub dywany oraz poduszki.

agatameble.pl

 No i do tego wspomniane dodatki marynistyczne, np. wiosło.
superwnetrze.pl/

 Jak myślicie, zagra to?
 Oczywiście nie wszystko będzie nowe, kupione i już gotowe. Część rzeczy przejdzie metamorfozę. Tak jak ta osłonka na donicę.


 Wcześniej wyglądała tak.


Nie wiem tylko co zrobić z komodą, którą kiedyś malowałam. Nadal mi się podoba, ale chyba nie zagra z pozostałą częścią wyposażenia.


 Ustawię ją w innym pomieszczeniu. Nie każde wnętrze będzie takie jak dzisiaj Wam opisałam. W kuchni pojawi się zdecydowanie więcej staroci i wyposażenia stylizowanego na stare. Nie zabraknie też folku, ale o tym innym razem.


Pozdrawiam,
Edyta
 

niedziela, 12 stycznia 2020

Co ogrodnik może robić zimą?

Może popaść w szaleństwo. Poważnie zastanawiam się, czy właśnie to mnie nie spotkało. Dlaczego tak myślę? Oceńcie sami.
Właściwie nie ma dnia bym nie myślała o ogrodzie, a każdy poranek wygląda tak samo - piję kawę i oglądam "Gardeners' World" (nagrałam sobie trzy sezony). To już świadczy o lekkim zaburzeniu. 
Ale na tym nie koniec, cały czas planuję przyszłe ogrodowe prace. Przede wszystkim posieję mnóstwo kwiatów, będziemy budować ścieżki, grządki warzywne, pergole i... staw.

Fot. pixabay.com/Couleur

O, tak!  Oczko wodne (z tym stawem to lekko przesadziłam). To moje marzenie. Wielokrotnie już pisałam, że ogród tworzę na pustyni, a jedno miejsce jest tam wyjątkowo suche. Nic tam nie chce rosnąć, nawet perz zatrzymał się w połowie drogi.


Aby zmienić mikroklimat w tym zakątku, wykopiemy oczko wodne. Pewnego zimowego dnia rozmarzyłam się na temat stawu i tego, co w nim zamieszka. Bardzo chciałabym mieć żaby, bo od dziecka je uwielbiam. Postanowiłam zaprosić jedną już teraz. I oto jest!


Pierwszy raz malowałam na kamieniu. Użyłam zwykłych farb akrylowych i kredowych, różnych firm, po prostu tego, co miałam pod ręką.


Namalowana farbami wydała mi się zbyt "płaska i sucha". A wiecie jak kończą suche żaby? Ja wciąż mam w pamięci wierszyk Brzechwy, więc postanowiłam, że moja żaba będzie mokra! Pomalowałam ją bezbarwnym lakierem z połyskiem (tak dawno go nie używałam, że musiałam wpierw pojechać do budowlańca). No i żaba stała się mokra .


Nie wiem czy malowanie zwierząt na kamieniu też jest oznaką szaleństwa, ale strasznie mi się takie "płótno" spodobało. Powstaną kolejne. Teraz maluję jaszczurkę, a w planach jest motyl, ważka, jeż, mysz... Bo mój staw ma być pełen życia! 
A ogród pełen kwiatów. Niestety budowa pochłania cały budżet, więc zieloną przestrzeń tworzę niewielkim nakładem finansowym. By mieć kwiaty muszę je sama wyhodować. Najtaniej będzie z nasion. Nie przyznam się Wam ile kupiłam tych małych paczuszek (wówczas z pewnością uznalibyście mnie za wariatkę). Powiem tylko, że jest ich sporo. Oprócz kwiatów jednorocznych, dwuletnich i bylin są warzywa i zioła. Byliny zaczęłam już siać. Wiedzę, o tym jak to robić zdobywam na forach, grupach, blogach, stronach ogrodniczych i w prasie.

Tak, oprócz oglądania "Gardeners' World", czytam polską edycję magazynu. W tym numerze Carol opowiada o sianiu bylin. To proste zajęcie, a daje wieloletnie efekty. 


Zimę mamy łagodną, więc nie porzuciłam ogrodu tak totalnie. Musimy jeździć na wieś w związku z budową, więc przy okazji grzebię sobie w ziemi, np. wkopuję posiane w doniczkach byliny.


Oprócz tego pielę pole perzu (na razie to on wygrywa tę walkę), a Sebastian zaczął budować ścieżki.  
Nie wiem co o nas myślą sąsiedzi, kiedy patrzą jak biegamy zimą po lasku z taczką, szpadlem i widłami, ale śmiem domniemywać, że za całkiem normalnych to nas nie mają. Cóż, ogrodnictwo wciąga, a zima dla takiego zapaleńca jak ja jest trudnym czasem. Na szczęście mąż mnie wspiera (biega ze mną po lasku/ogrodzie, nie blokuje kolejnych zakupów nasion i cierpliwie znosi moje "Kiedy przyjdzie wiosna?"). 
A zanim nadejdzie mogę skupić się na roślinach domowych. Powstała nowa odsłona kuli. Tym razem za grosze, a właściwie za parę złotych.



Uwielbiam moment, gdy robię zakupy spożywcze w jakimś dyskoncie i znajduję przecenione rośliny. Tym razem miałam szczęście! Dostałam szczawik (producent nazwał roślinę Koniczynką Szczęścia) za 1 zł. Kupiłam dwie doniczki, a do kompletu dobrałam hiacynta (zielistka pochodzi z moich zasobów roślinnych).


 Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że wszystkie te rośliny trafią latem do ogrodu, a mi po nich zostały trzy doniczki, w których posieję kolejne kwiaty.
Ciekawa jestem ilu wśród Was jest takich zapaleńców/szaleńców jak ja, i co robicie, by choć trochę zmniejszyć uczucie tęsknoty za letnimi dniami w ogrodzie? 

Pozdrawiam,
Edyta

 

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Podsumowanie 2019 roku


Mam wrażenie, że niedawno pisałam podsumowanie 2018 roku, a tu proszę, kolejny za nami. 
I to jaki! Dla mnie był bardzo łaskawy. Rozpoczął realizację największego  marzenia w moim życiu. Budujemy dom na wsi. Więcej, ten dom już stoi.


Taki, o jakim marzyłam - mały, biały domek. Pisałam o tym kiedyś, dawno, dawno temu. Właściwie pisałam nie raz, nie dwa, bo marzę o nim już od ponad 20 lat! W moich marzeniach zawsze wyglądał podobnie, jedynie dach miał mieć z ceglanej dachówki, ale niestety ten materiał jest za drogi i nie znalazłam fachowca, który by go chciał ułożyć. Może kiedyś. Teraz cieszę się tym, co już jest. 
Dom otacza ogród. No dobra, jeszcze nie jest ogrodem, ale pierwsze kwiaty i warzywa już w nim rosły. Podsumowanie sezonu ogrodniczego już robiłam, kto nie czytał, a jest ciekawy, niech zajrzy TU. Dla przypomnienia kilka fotek:






Jedyne czego żałuję, to tego, że w ubiegłym roku nie miałam czasu na rękodzieło, niewiele rysowałam i malowałam. Ale skoro czekałam 20 lat na ogród, to trudno się dziwić, że poświęcałam mu każdą wolną chwilę.

Powstało tylko kilka prac, oto niektóre z nich.
 
Szafka.


Pisanka.
Torba.
Świece w słoikach.
Deska/tablica.
W przyszłym roku z pewnością się to zmieni, bo będę musiała urządzić parter domu. Budżet jest wyczerpany, więc wiele rzeczy będziemy robić samodzielnie. Oczywiście mam też ogromną ilość planów ogrodowych - staw, nowe pergole, warzywnik, kolejne rabaty kwiatowe, reanimacja zniszczonej po budowie łąki. O wszystkim napiszę już wkrótce. A będzie o czym pisać, bo nowy 2020 rok zapowiada się wspaniale. Życzę Wam i sobie, by  wszystkie plany i marzenia się spełniły. 

Pozdrawiam,
Edyta

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...