Tak pracujące soboty jak wczorajsza to mogę mieć :) Otóż przeprowadziłyśmy kolejne warsztaty decoupage'u - lubię ten czas to takie fajne patrzeć jak inni zarażają się twoją pasją i jak robią postępy, a do tego przy kawce i ciasteczku można porozmawiać o wszystkim, nie tylko o rękodzielniczych sprawach :)
Dziewczyny pracowały tak:
Widzicie to skupienie i precyzję - nawet poszedł w użycie pędzelek retuszerski!
Małgosia tylko raz, podczas prawie czterech godzin, z łapała się za głowę widząc co dziewczyny robią :)
Chusteczniki wyszły tak:
Moim zdaniem dziewczyny mają talent, bo jak pamiętam siebie z początku przygody z decoupage'iem to tak dobrze mi nie szło...
A teraz opowiadanie o gałązce, czyli jak powstają dekoracje.
- Mamo, mamo zobacz jaki ładny patyczek przyniosłem z lasu- słyszę głos synka choć jego samego jeszcze nie widzę. " Niedaleko pada jabłko od jabłoni - myślę sobie - znów przytargał jakiś badyl, który wyląduje obok innych, przyniesionych przeze mnie i przez niego, na balonie".
- Ale ładny! - tym razem nie muszę kłamać, patyczek okazał się przecudnej urody, a do tego miał niewielkie rozmiary, co z wiadomych powodów jest jego największą zaleta.
Co by tu z nim zrobić? Taki ładny, trochę przypomina gałązkę. Jak gałązka to koniecznie musi na niej przysiąść ptaszek...
Synek drewienko z lasu, a ja klosz ze sklepu przytargałam, więc ptaszka na gałęzi w "akwarium" umieściłam.
I pewnie taka dekoracja by została, ale cukierki zbyt szybko zniknęły (nagroda za cudny patyczek musiała być:), więc dalej myślałam o urozmaiceniu leśnej scenerii. Może skoro mamy wiosnę niech kwiecie rozkwitnie.
Kwiaty do kubeczka włożyłam, ptaszka z powrotem pod klosz - żeby nie uciekł, a na koniec swieczkę zapaliłam i teraz: "Płonie ognisko i szumią knieje..."
Pozdrawiam serdecznie i bardzo Wam dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem, mam nadzieję, że już za tydzień pokażę kolejny obrazek.
Edyta