niedziela, 26 stycznia 2014

Prezent, konewka i oczywiście kot

Miałam koszmarny tydzień, a piątek to kulminacja wszystkich nieszczęść i właśnie wtedy zadzwonił do drzwi listonosz z listem poleconym. Już myślałam, że nieszczęść ciąg dalszy, gdy otworzyłam kopertę a tam...
piękna biżuteria i świeczki i słodycze - tyle szczęścia! Nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam, w końcu życie potrafi też cieszyć :)) Taką radość sprawiła mi Justar55  z Kącika artystycznego, kliknij TU




Już od dawna na blogu Justar55 podziwiałam jej prace, ale dopiero jak zobaczyłam na własne oczy precyzję i dokładność jej wykonania wpadłam w podziw.

Z moich prac z tego tygodnia niewiele mogę Wam pokazać, może tylko tę konewkę:




Malowałam ją w pośpiechu i w niezbyt dobrym humorze, więc nie do końca jestem zadowolona z efektu.

Obiecałam sobie, że nie będę wstawiać zdjęć kota w każdym poście, ale nie mogę się powstrzymać, ciągle pstrykam jej foty -  jest okropnie fotogeniczna, że szkoda mi przechowywać je tylko na kompie...

Ulubione miejsce do siedzenia i spania to zagłówek  narożnika.

Czasem wygląda na nim jak na gałęzi.
 

Ale spać lubi jeszcze na rękach, tu zdjęcie tuż przed zaśnięciem.


Oczywiście jak kot śpi na rękach, pies leży obok i każe się głaskać :)


Tak to spędzamy niedzielne popołudnie, w takim towarzystwie sroga zima mi nie groźna:)

Pozdrawiam, 
Edyta





niedziela, 19 stycznia 2014

Zegar, poduszka, pojemniki na oliwę i ocet, świecznik no i nareszcie zima...

... naprawdę? Pierwszy dzień kiedy w naszej okolicy spadł śnieg był cudowny, ale dziś? Zimno, wieje, chodniki i jezdnie oblodzone, że spacer czy wyjazd samochodem grozi kalectwem. Tak więc prawie cały dzień spędziłam w domu. Miałam więc dużo czasu na przygotowanie zdjęć i mogę Wam pokazać prace, które powstały już jakiś czas temu. Stąd też temat prac (zegara i poduszki) - zdecydowanie nie zimowy:)




Rowery wykonane techniką transferu; źródło grafiki TU

Pomalowałam też butelki na oliwę i ocet, może niezbyt oryginalnie, ale właśnie tak je widziałam:)




Z serii wyszukanych w hurtowniach - świecznik, który od nowa pomalowałam spękałam i pozłociłam.



  

Na koniec pokażę Wam jak urosło moje kocisko. Jak ją przywieźliśmy (niespełna miesiąc temu), to była taka maleńka i bielusieńka:

 

 Teraz urosła, dostała długą sierść i ciemniejsze umaszczenie.


Ciekawe jak będzie wyglądać kiedy dorośnie...

Na dziś to wszystko, pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za miłe komentarze i serdecznie witam nową obserwatorkę - Beatę.

Edyta




niedziela, 12 stycznia 2014

Przybornik na biurko w gabinecie oraz dekoracyjne poduszki.

Okres świąteczny w tym roku (a właściwie w dwóch latach:) był wyjątkowo długi, więc zdążyłam naprawdę wypocząć. Leń nie odpuszczał nawet, kiedy powinnam wziąć się do pracy. Na szczęście już się ogarnęłam i zaczęłam pracować. I tak powstało pudełko - organizer. Właściwie kupiłam je już pomalowane, więc tylko ozdobiłam wieczko reliefem, potem potraktowałam patyną , a na koniec srebrem pociągnęłam wierzch reliefu, no i oczywiście polakierowałam. Efekt wygląda tak:



Środka nawet nie ruszałam, ale zobaczcie ile ma ciekawych przegródek. Z takim pudełkiem bałagan na biurku nie grozi.

A z cyklu  wyszukane w hurtowniach pokażę Wam poszewki na poduszki bardzo ciekawie uszyte.


Kotu jednak nie przypadły do gustu - zmykał gdzie pieprz rośnie:)



Na dzisiaj tyle, biegnę zobaczyć Wasze pierwsze w tym roku prace :)

Pozdrawiam, 
Edyta

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Bydgoszcz by night

Nieobecność w blogowym świecie usprawiedliwiam faktem, ze ostatni wolny weekend postanowiłam poświęcić na odpoczynek głównie z rodziną. Odwiedziłam nawet swoje rodzinne miasto,z którego wyprowadziłam się dość niedawno, a ono w tym czasie zmieniło się nie do poznania. Bydgoszcz była dość zaniedbanym miastem, a teraz rozkwitła. Najbardziej zaskoczyło mnie zagospodarowanie Wyspy Młyńskiej. Teren tuż przy Starym Rynku, w samym centrum miasta był zaniedbany, budynki rozpadały się, często kręcił się po nim podejrzany element. Mimo to jako dziecko lubiłam spędzać tam czas, może dlatego, że w dzieciństwie niedaleko mieszkał mój tata, który też bawił się właśnie tam.


Kamienice i budynki fabryk postawione są tuż przy brzegu Brdy, kiedyś często zalewane były aż do parteru. Mostów nad rzeką nie było, teraz są co kawałek, a kamienice obfitują w kawiarnie i restauracje.


Wąska uliczka z trudem mieści dwie mijające się osoby.


Większość budynków odnowiono i zagospodarowano na muzea.


Brzeg rzeki uregulowano i zabezpieczono łańcuchem, za moich czasów tego zabezpieczenia nie było, więc całkiem przypadkiem :) wparłam do rzeki wciągając koleżankę, która próbowała mnie ratować. Jak się później dowiedziałam mój tata miał podobną przygodę (niedaleko pada jabłko od jabłoni:). Mam tylko nadzieję, że moje dzieci nie spacerują samotnie nad Wisłą...







Na zdjęciu powyżej widać budynek po pralni chemicznej, a tuż za nim była fabryka cukierków Jutrzenka. Dawno dawno temu panie w niej pracujące rzucały przez okno cukierki dzieciom mieszkającym w pobliżu, niestety było to jedno pokolenie wcześniej niż moje dzieciństwo i z tego przywileju nie skorzystałam, ale tatko owszem :)



Muszę przyznać, że gdy bywałam tam wiele lat temu nie wybrałabym się na spacer w to miejsce po zmierzchu, a teraz były tam tłumy spacerowiczów, nawet dzieci bawiły się na placu zabaw.


Po wyjściu z wyspy można podziwiać odrestaurowane kamienice.





 Chociaż wiele się zmieniło, niektóre rzeczy pozostały. Tak jak antykwariat widoczny z prawej strony zdjęcia, mieści się w tym budynku odkąd pamiętam.



Na koniec widok z mostu na budynek poczty a na ostatnim zdjęciu na spichrze

Dziękuję Wam za wspólny spacer i pozdrawiam,
Edyta

Ceramiczne początki

 Aż trudno uwierzyć, że mija właśnie pół roku odkąd zapisałam się na warsztaty ceramiki. To jest coś o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie b...