Uwielbiam gliniane doniczki! Nie za urodę, ale za funkcjonalność i naturalny materiał. Mają wiele zalet, przede wszystkim glina oddycha, więc korzenie roślin również. Ziemia w nich szybciej wysycha, są zatem idealne dla kwiatów, które nie cierpią mokrego podłoża. Inne też świetnie w nich rosną, ale trzeba pamiętać o częstym podlewaniu. Jednak najważniejsze jest to, że takie doniczki nie generują plastikowej góry śmieci. A jak się zbiją można je użyć jako drenażu (np. zamiast keramzytu) i wrzucić na dno innej donicy, czysty zysk!
A co z urodą? Nie każdy lubi pomarańczowy kolor (ja nie lubię). Co prawda z czasem doniczki nabierają pięknej patyny, ale na to trzeba poczekać. Tymczasem można je pomalować...
Malowanie glinianej doniczki
Taki efekt osiągnęłam malując doniczki farbami kazeinowymi i kredowymi Liberon.
Nawet sobie nie wyobrażacie jak się ucieszyłam, bo (jak już wspomniałam) uwielbiam takie doniczki i nawet identyczne dwie miałam w domu. Postanowiłam pomalować wszystkie. Jedną w kamieniczki. Pomysł powstał, bo na parapecie, na którym miał stanąć kwiatek, były już malowane kamieniczki z pudełek po zapałkach. Zabrałam się więc do pracy. Najpierw narysowałam kontury kamienic.
Potem pomalowałam je białą farbą kredową, która ma spełnić rolę podkładu.
Pomysł na drugą doniczkę chodził mi po głowie już od dawna. Mam w ogrodzie dużą glinianą donicę, którą kiedyś pomalowałam białą farbą. Z czasem farba gdzieniegdzie odpadła, a po latach porosła mchem. Strasznie mi się podoba, bardzo chciałam ten efekt powtórzyć. Wyszło tak.
Pomysł na trzecią doniczkę był najprostszy - wszystko ostatnio maluję na niebiesko. :)
Ten kolor dominuje w wiejskiej chatce, więc doniczka z pewnością wtopi się w otoczenie. Już nie mogę się doczekać, aż otworzą markety, abym mogła dokupić sobie kilka glinianych doniczek, bo farb zostało sporo. :)
Pozdrawiam,
Edyta